Dziewczyna była cudowna, ale nie mógłbym jej tego wprost powiedzieć, bo nabijałaby się ze mnie przez resztę życia, a oboje doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z faktu, że nasze rasy żyją wystarczająco długo. I nie potrzebujemy do naszej marnej egzystencji dodatkowego upokorzenia w postaci młodzieńczych wyznań, największych pomyłek życiowych, które na filmach wyglądają dobrze, ale w prawdziwej sytuacji nie oddają powagi czy znaczenia wypowiedzianych słów. Jesteś cudowna, bo jesteś Vene, bo piszesz, nawet jeżeli nie odpisuję, bo jesteś, zawsze będziesz. To takie proste słowa, takie proste sformułowanie, a gdzieś tam serducho wciąż mnie bolało, bo to nadal nie oddawało wagi spojrzeń. Drobnych muśnięć dłoni. Stosu wymienionych listów. Adresów. Nawet sensu istnienia tej durnej kukiełki, która tyle czasu mąciła mi w głowie.
— Jestem tutaj już czwarty rok, przecież pisałam ci — odpowiedziała rozbawiona, a potem doznała nagłego oświecenia. Od razu wychwyciłem ten moment, gdy jej oczy rozbłysły na chwilę, uśmiech poszerzył się mimowolnie, a dłonie ścisnęły mnie jeszcze mocniej, tylko odrobinę. Przełknąłem głośno ślinę, puszczając dziewczynę, bo doskonale wiedziałem, że jeżeli tego nie zrobię, to pewnie ją jeszcze mocniej przytulę i się rozpłaczę. Image nadal należało trzymać, wizerunek złego gościa nie powinien zostać splamiony łzami, prawda? — Czekaj... Będziesz się tutaj uczył? — Skinąłem głową i zanim zdążyłem odpowiedzieć jakimś żartem, czymkolwiek, co zastopowałoby rozwój sytuacji w niewygodnym dla mnie kierunku, ręce dziewczyny znów były na mnie, jej głowa oparta na mojej szyi, wdychałem zapach jej szamponu i to było z jednej strony tak dużo, a z drugiej... tak mało, niewystarczająco, źle, Vene, gdzie ty cały czas byłaś...
— Jestem tutaj już czwarty rok, przecież pisałam ci — odpowiedziała rozbawiona, a potem doznała nagłego oświecenia. Od razu wychwyciłem ten moment, gdy jej oczy rozbłysły na chwilę, uśmiech poszerzył się mimowolnie, a dłonie ścisnęły mnie jeszcze mocniej, tylko odrobinę. Przełknąłem głośno ślinę, puszczając dziewczynę, bo doskonale wiedziałem, że jeżeli tego nie zrobię, to pewnie ją jeszcze mocniej przytulę i się rozpłaczę. Image nadal należało trzymać, wizerunek złego gościa nie powinien zostać splamiony łzami, prawda? — Czekaj... Będziesz się tutaj uczył? — Skinąłem głową i zanim zdążyłem odpowiedzieć jakimś żartem, czymkolwiek, co zastopowałoby rozwój sytuacji w niewygodnym dla mnie kierunku, ręce dziewczyny znów były na mnie, jej głowa oparta na mojej szyi, wdychałem zapach jej szamponu i to było z jednej strony tak dużo, a z drugiej... tak mało, niewystarczająco, źle, Vene, gdzie ty cały czas byłaś...
— Co u ciebie? Jak się czujesz? Jak się ma moja kukiełka? — Zarzuciła mnie stosem pytań, jak to ona.
— Źle, gorzej być nie może, życie mi się wali, ratujcie się kto może, bawarskie kropki nachodzą! — rzuciłem teatralnie, łapiąc się za serce i prychając. — Jak myślisz, Skarbie, czuję się cudownie, choć podróże międzywymiarowe zdecydowanie dają się mi we znaki, nie pamiętam, kiedy ostatnio łupało mnie tak w krzyżu. A nie, chwila, to było po tym, jak ty — zaakcentowałem wyraźnie winowajcę — uznałaś, że siedzenie całą nockę pod oknem Sky z lornetką, romantyczną muzyką i plakatem: "Aylar, kibicujemy!!!!1" to dobry pomysł. A kukiełka tak upierdliwa jak właścicielka. Lepiej mi za to opowiadaj, co u ciebie?
— Źle, gorzej być nie może, życie mi się wali, ratujcie się kto może, bawarskie kropki nachodzą! — rzuciłem teatralnie, łapiąc się za serce i prychając. — Jak myślisz, Skarbie, czuję się cudownie, choć podróże międzywymiarowe zdecydowanie dają się mi we znaki, nie pamiętam, kiedy ostatnio łupało mnie tak w krzyżu. A nie, chwila, to było po tym, jak ty — zaakcentowałem wyraźnie winowajcę — uznałaś, że siedzenie całą nockę pod oknem Sky z lornetką, romantyczną muzyką i plakatem: "Aylar, kibicujemy!!!!1" to dobry pomysł. A kukiełka tak upierdliwa jak właścicielka. Lepiej mi za to opowiadaj, co u ciebie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz