środa, 28 lutego 2018

Odrodzenie mocy [X]

Zmarszczyłem brwi i usiadłem prosto, przyglądając mu się uważniej. Zaczął się tłumaczyć zupełnie niepotrzebne. Obaj wiedzieliśmy, że rodzice są sprawą specyficzną i nie powinniśmy za nich przepraszać. Mimo, że oboje to robiliśmy. Posrana sprawa.
— Daj spokój, stało się i tyle. Niepotrzebnie roztrząsasz tę sprawę, kiedyś to po prostu powtórzymy i będzie tak, jak być powinno wcześniej. — Wyciągnąłem dłonie w jego stronę i objąłem go mocno, jakby chcąc potwierdzić swoje słowa. Niebieskoskóry drgnął w pierwszym momencie, ale nie minęło dużo czasu, a odwzajemnił uścisk. Ogon ułożył się na moich pleców, a dłonie objęły dokładne. Akurat tego się nie spodziewałem.
— Mogę się tym zająć w następnym semestrze, Pelcia na pewno mi pomoże. Co ty na to? Zrobimy to na większą skalę, zaprosimy więcej osób i doprowadzimy tym całe grono pedagogiczne do białej gorączki. — Sięgnąłem po kilka saszetek i wsypałem zawartość jednej z nich do ust. Skrzywiłem się nieznacznie na smak sztucznej cytryny, która jedynie podrażniła język. W cholerę by to, mogłem spojrzeć, co złapałem w dłonie.
Uniosłem w rękach różowe opakowanie i, nie chcąc słuchać kolejnych tłumaczeń przyjaciela, wepchnąłem mu proszek w usta. Jego mina, mimo bycia złą, nie powodowała, że przestałem się uśmiechać. Było dobrze, tak jak dawniej i naprawdę mi się to podobało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis