wtorek, 13 lutego 2018

Odrodzenie mocy [8]

Ścisk na dłoni, poczucie odrętwienie i biała skóra na koniuszkach palców nie przeszkadzały za wiele, gdy widziałem dobry humor przyjaciela. Długi, niebieski ogon poruszał się bez opamiętania, w tylko sobie znanym kierunku. Cieszył się, nie mógł tego ukryć i to był moment definitywnego pozbycia się strachu.
— Pel też tęskniła. — Usłyszałem wreszcie i odetchnąłem głośno. Jakbym, do cholery, nie wiedział. Chciałem się z nią spotkać, wyjaśnić wszystko, ale nie teraz. Teraz był Aurel, chciałem zobaczyć się właśnie z nim i powinien na chwilę zostawić innych w tyle.
— Wiem o tym, porozmawiam z nią później. Możesz przestać ciągle martwić się o innych i dobrze spędzić ze mną czas? Dam sobie radę, nie musisz mnie niańczyć, Aurel. — Odbiłem się od olbrzyma niczym od ściany, przystanął przed drzwiami i odwrócił się za siebie, widocznie sprawdzając, czy wszystko wróciło do normy. Mruknąłem w potwierdzeniu, wszedłem do pokoju i od razu skierowałem w stronę torby. Gdzie te cholerne oranżadki? Muszą gdzieś tutaj być.
— Może opowiesz, co działo się u ciebie? Nie unikaj tematu, nie tylko tobie należą się wyjaśnienia, prawda? — Wysunąłem mu w dłonie saszetkę, bo kto niby je rozpuszcza? Rzuciłem się na łóżko i wskazałem miejsce zaraz obok siebie, niech będzie jak dawniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis