Drgnąłem ze zdziwienia gdy porwał mnie w tylko sobie znaną stronę. Nie spodziewałem się tak nagłego ruchu z jego strony, nie teraz. Myślałem, że nadal jest tym cichym Aurelem, który ucieka po telefonie od ojca, ale myliłem się. Był żywszy, weselszy i wreszcie żył.
— Czy ty wiesz, o co mnie pytasz? I cholero mała, niewyżyta, cały rok minął, ja już trzech czwartych rzeczy nie pamiętam! Ale masz przesrane, tyle ci powiem i nie wiem, u kogo bardziej, bo dyrkowi chyba żyła na kutasie już pękła, a Foma chodzi zjeżony jak kot, bo mu to wszystko na głowie zostawiłeś. Nie wiem, czy ten twój powrót to dobry pomysł, głównie ze względu na twoje aktualne bezpieczeństwo i zdrowie. Jakie chcesz kwiatuszki na pogrzebie? Pel z pewnością coś ci ogarnie. — Słowotok wypadł z niego jak z pękniętej torby, nagle, niespodziewanie i trzeba było chwilę się zastanowić przed reakcją. Zaśmiałem się krótko po usłyszeniu całości, ale zaraz spoważniałem. Musiałem mu jasno wyjaśnić kilka sprawa.
— Wiesz, Aurel... Nie chciałbym żebyś wspominał o Adamie, byłem idiotą i wolałbym zostawić ten temat w spokoju. Foma dostanie moje wytłumaczenie, więc też nie powinieneś się tym przejmować. — Zatrzymałem się i posłałem uśmiech w stronę Fasolki. Miałem nadzieję, że mnie posłucha i rzuci tematem o ścianę, skopie i nie poruszy go już nigdy więcej. — A teraz prowadź mnie dalej, te oranżadki są naprawdę dobre. Mam też czekoladę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz