sobota, 3 lutego 2018

Odrodzenie mocy [2]

Momentalnie przestałem zaciskać oczy z nerwów. Jego słowa wywołały u mnie niemałe zdziwienie, a serce przyśpieszyło nagle i bez opamiętania. To był moment, w którym wszystkie myśli zlały się w jedno, nie mogłem zareagować odpowiednio, a dłonie zaczęły drżeć. Nie miałem pojęcia, jaka byłaby odpowiednia reakcja. Osoba, która stała przede mną nie zmieniła się wizualnie praktycznie wcale, nadal był niebieskim olbrzymem. Górował i przerażał, wprowadzał w zakłopotanie i jednocześnie dawał wyczekiwany tak długo spokój.
Ulga, którą poczułem po podniesieniu na niego wzroku, była niesamowita. Ścisk w brzuchu, który towarzyszył mi od czasu opuszczenia uczelni, a który zacząłem ignorować, ustał. Złote oczy wpatrywały się we mnie z dozą wyrzutów, ale i radości. Cieszył się, że mnie zobaczył, wiedziałem to, czekał na mnie i miał te same obawy co ja, ale ja nie zapomniałem. On też nie.
— Nadal wyglądasz wspaniale w niebieskiej skórze, Aurelionie. — Zrewanżowałem się w odpowiedzi. Uśmiechnąłem się w końcu szeroko, jak mógłbym tego przy nim nie robić? Pozytywne uczucia, które dał mi po wypowiedzeniu tego jednego zdania, były niesamowite. Zaakceptował to, co mógł zobaczyć od razu, a to jest dobry znak na przyszłość. Może z resztą zrobi to samo? Jak mogłem być tak głupi i bać się tego spotkania? Przecież to Aurel, mój Aurel.
Wpatrywałem się w niego jak w obrazek, stałem jak kłoda i próbowałem się odezwać. Jakie słowa byłyby teraz odpowiednie? Kolejne przeprosiny, wytłumaczenie mojego zniknięcia? Wiedziałem, że zostanę zasypany pytaniami, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja i nie będzie odwrotu. Cholera, Alex, stoisz jak idiota i myślisz, zamiast faktycznie zrobić cokolwiek.
— Mam cichą nadzieję, że pozwolisz mi się wytłumaczyć, zanim zaczniesz krzyczeć i sobie pójdziesz. — Zrobiłem krok w stronę Fasolki i odetchnąłem głośno. Czy nadal mógł być Fasolką? Nadal pozwoliłby mi tak mówić? — Ojciec był tak cholernie uparty i wymyślał rzeczy, których nie ma. Nie chciałam wyjeżdżać i zostawiać was bez słowa, ale pilnowali mnie przez cały ten czas, nie mogłem wysłać durnej wiadomości, że żyję. Tak bardzo cię przepraszam. — Wylew słów, który kiedyś był u mnie codziennością, a którego w ostatnich miesiącach nie było co szukać, znowu się pokazał. Kolejna fala ulgi, poczucie odpoczynku. — Wiem, że to zraniło was wszystkich, a w szczególności ciebie. Co ze mnie był za przyjaciel, huh? Powiedz coś, odezwij się chociaż żałosnym „spierdalaj". Proszę cię. — Gwałtownie złapałem powietrze, naprawę zapomniałem złapać powietrze między kolejnymi zadaniami? Żałosne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis