piątek, 23 lutego 2018

Motylki w brzu... Co? [5]

W sumie to reakcja nie była taka zła, jak się spodziewałem. Myślałem, że uniesie brwi, prychnie i spyta, czy serio odnosiłem wrażenie, że to przejdzie, po czym uzna, że w sumie to powinienem się zwijać na drzewo, wiadomo co robić. W sumie to taka reakcja zupełnie do niej nie pasowała, światłości narodów, kruszyna wyglądała na najpocieszniejszą istotę w tym uniwersum, zaraz po Pel, oczywiście.
— Dużo miłości to już bogactwo, a jak ktoś robi sam karteczkę, to jednak włożył więcej wysiłku w swoją pracę niżeli ten, kto po prostu coś kupił. Poza tym fragmentem o robaczkach już mnie masz — odparła z uśmiechem na ustach, puszczając mi oczko i śmiejąc się cicho. Sztywno, bardzo sztywno, bardzo nieciekawie i drażniąco, losie, miej nas w opiece. Jednak hej, dowiedziałem się, że lubi robaki, zanotować, może kiedyś nadarzy się jakaś okazja, gdy trzeba będzie użyć tej wiedzy. — Więc moja droga walentynko — powiedziała nagle, odganiając ode mnie myśli i przywracając na ziemię. Chrząknąłem i przytaknąłem, gdy dziewczyna kontynuowała temat — gdzie chciałabyś się wybrać? — dodała, a uśmiech wręcz dało się usłyszeć w jej głowie.
— Więc moja droga walentynko, spytałbym się ciebie o dokładnie to samo, bo nie mam zielonego pojęcia — parsknąłem cicho, drapiąc się po policzku i ściskając mocniej misia w łapce. — Może wypad do miasta? Znam mało rozchwytywany sklepik, gdzie mają absolutnie najlepsze słodkości na rynku, co ty na to?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis