czwartek, 22 lutego 2018

Motylki w brzu... Co? [4]

Na początku wątpiłam, że pluszak jest dobrym wyborem na prezent, bo niestety, nie wszyscy lubili miśki do tulenia. Tak, mi też trudno w to uwierzyć, ale istnieją takie osoby. Jednak wraz ze śmiechem chłopaka wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane, sumienie uspokojone i moje wewnętrzne ja mogło odtańczyć mały taniec zwycięstwa.
— Łoj panie! Miś? Losie, dostałem walentynkowego misiaka, będę miał z czym spać. — Roześmiałam się cicho, chociaż coś w jego tonie mi mówiło, żeby był poważny. Panie i panowie! Oto nadzieja dla fanów pluszaków mierząca ponad dwa metry i wiekiem oscylująca koło osiemnastki [tak strzelałam, nie mam aż tak dobrej pamięci by spamiętać wszystkich z książeczki]. Nagle z szerokiego uśmiechu twarz chłopaka zamieniła się na niezręczny, zakłopotany grymas, gdy podawał mi kartkę. — Ode mnie tak biednie, przepraszam, ale przesyłam dużo miłości! — Posłałam mu pocieszający wyszczerz i pokręciłam głową, otwierając różową karteczkę z uroczym serduszkiem i jeszcze bardziej uroczym wierszykiem. Kupił mnie tymi robaczkami, bez oceny, proszę.
— Dużo miłości to już bogactwo, a jak ktoś robi sam karteczkę, to jednak włożył więcej wysiłku w swoją pracę niżeli ten, kto po prostu coś kupił. Poza tym fragmentem o robaczkach już mnie masz. — Mrugnęłam do niego porozumiewawczo, ale zaraz zaśmiałam się, pochylając się nieco do przodu i pozwalając włosom zasłonić moją zaczerwienioną od zbyt dużej ilości śmiechu twarz. Dlaczego z niektórymi rozmowa szła łatwiej, a z niektórymi trudniej? — Więc moja droga walentynko — zaczęłam teatralnym tonem, wyprostowawszy się i ogarnąwszy swoje emocje — gdzie chciałabyś się wybrać? — dokończyłam wesołymi nutami w głosie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis