piątek, 23 lutego 2018

Love Yourself [10]

Akurat, gdy obracałem się do wyjścia, winda wydała z siebie charakterystyczny dźwięk oznajmiający o dotarciu na wybrane piętro. Uśmiechnąłem się, gdy dziewczyna czmychnęła do swojego pokoju, zostawiając mnie dosłownie na sekundę samemu, bo już po chwili znowu sterczała po mojej prawej stronie, zaciskając palce na opakowaniu czekoladowych ciach, które miały być jako takim wybawieniem dnia dzisiejszego dla naszej dwójki i kiedyś będę musiał jej je zwrócić, bo jak to tak żerować bez zobowiązań? Nie można.
— No, teraz możemy jechać z powrotem na dół — rzuciła, klikając magiczny pstryczek elektryczek i otwierając drzwi. Już nawet nie chciało mi się odwracać, stwierdziłem, że wjadę po prostu tyłem i spróbuję jakoś nie zabić się w tak zwanym międzyczasie. — Chyba że jeszcze chcesz herbatę — dodała nagle, obracając się, przerzucając ciężar ciała z jednej nogi na drugą, spoglądając na mnie z pytaniem na ustach i w oczach. Pokręciłem głową i parsknąłem śmiechem, bo zdecydowanie bycie uroczą i kulturalną dziewuchą jej wychodziło.
— Nie trzeba, naprawdę, wystarczy, że będę spożywał twoje ciasteczka, serio. — Które swoją drogą będę musiał jej zwrócić, chociaż pewnie i tak zjem tylko dwa, żeby nie wyjść na chamskiego łasucha bez zasad i żołądkiem bez dna. Co to, to nie, nie mam zamiaru robić sobie na starcie złej reputacji, w sumie, to może jeszcze dzisiaj wynagrodzę jej to jakimś drobiazgiem. Tak, to dobry pomysł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis