niedziela, 18 lutego 2018

Laurki z chusteczek [4]

— Z góry przepraszam, bo artysta ze mnie marny — mruknął, podając mi rysunek. O, to nawet miłe, że próbował coś narysować, bo rzeczywiście mistrzem nie był, ale naprawdę powiedziałabym, że było nawet ładne. — Zaraz wracam z popcornem, co lubisz oglądać? — spytał, po czym od razu uciekł do kuchni, skąd usłyszałam, jak gotuje się woda. Co ja lubiłam oglądać? Kolejne odcinki Mody na Skrzydła, ale tego James raczej nie był fanem. Wciągnęłam mocniej kocyk, odsyłając ręką kosmyki ciemnych loków do tyłu, tylko po to, żeby zaraz spadły z powrotem w twarz. Westchnęłam, wiedząc, że i tak nie zostaną w jednym miejscu, dopóki nie będą mogły się same ułożyć. — Jak się czujesz? — spytał chłopak, który już wrócił i klapnął obok mnie na kanapie, z herbatą podejrzanie bardzo pachnącą rumiankiem w ręku.
— Czy to jest rumianek? — spytałam, pociągając mocniej zakatarzonym nosem. Tak, nawet ja czułam, że to było to niedobre zioło. Odsunęłam się, prawie wystawiając odruchowo język. — To jest rumianek — powiedziałam, podejrzliwie patrząc na blondyna, który chyba nie za bardzo łapał, o co mi może chodzić. — Rumianek jest ohydny, poza tym, rumianek na gardło, kto ciebie uczy zielarstwa? — skwitowałam, nie mając zamiaru tego pić. — Co do filmu, wszystko mi jedno, bo Mody na Skrzydła raczej nie chcesz. — Uśmiechnęłam się, wsłuchując się w popcorn, który eksplodował w kuchni. — A czuję się już odrobinkę lepiej, chociaż trochę mi się kręci w głowie i gardło boli, dzięki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis