poniedziałek, 5 lutego 2018

Czarownicy pies [9]

Nauczyciel na moje słowa przewrócił oczami, a kobieta wydawała się jeszcze bardziej zdenerwowana.
— Opierdalam twojego nauczyciela, jakbyś jeszcze nie zauważyła. — Ah, no tak, dzięki za wyjaśnienie. Dużo to pomaga. Aż tak głupia nie jestem. I już miałam się pytać, co on takiego zrobił, kiedy znowu usłyszałam głos —  Serio, Dusiek, haszysz jeszcze zrozumiem, na marihuanę to macham ręką. Nitrazepam, jeszcze nie dostałeś spazmów? A metadon? Heroina? Amfa? Może kaktusa też brałeś, co? Wiem, że Tera nie pokazał mi wszystkiego, powinieneś mu na kolanach dziękować, bo już byś leżał martwy, albo od towaru, którego ci nie dał, bo „nie miał”, albo z mojej ręki. Co jest z tobą, kurwa mać nie tak, nie nauczyłeś się jeszcze? — wydała z siebie monolog, a ja westchnęłam w końcu rozumiejąc, co tu się odwala. No bo skąd ja miałam wiedzieć, jak nikt mi nie tłumaczy? Zrobiłam krok w stronę kobiety, która nagle jakoś zmieniła się w moich oczach i wydała się mniej straszna, wredna, niż obcy mi człowiek, o którym myślałam, że choć trochę wiem. Spojrzałam na niego z drugiej strony, zastanawiając się, kto tak naprawdę przede mną stoi. A jednak nie znałam go nawet w jednej setnej tak dobrze, jak mi się wydawało.
Nauczyciel coś gadał, jak to mężczyzna, ni stąd, ni zowąd walnął coś o dziewczynkach.
Prychnęłam, zirytowana, jakby to było do mnie. Ręka, policzek, wszystko przyspieszyło. Moja głowa latała z jednej w drugą i z powrotem, obserwując całą akcję. Kolejne pytanie kobiety, które tak naprawdę chyba nie było pytaniem. Spojrzałam na nauczyciela, razem z nią wyczekując odpowiedzi, reakcji, wytłumaczenia, które i tak nigdy nie przychodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis