sobota, 20 stycznia 2018

Wypadki chodzą po uczniach [5]

Zamrugałem zaskoczony, na początku nie bardzo rozumiejąc, co się dzieje, ale zaraz parsknąłem śmiechem i dałem się prowadzić Sofii, która z wesoło błyszczącymi oczyma ciągnęła mnie w kierunku biblioteki. Brunetka wyglądała, jakby naprawdę lubiła to miejsce, a przy naszym pierwszym spotkaniu, jeżeli pamięć mnie nie zawodziła, przerwałem jej w czytaniu. Choćby to jej uciszenie profesora Amadeusza w czasie wielkiego konfliktu o ducha wyglądało na odruch, przyzwyczajenie osoby ceniącej ciszę, podczas której rozkoszuje się każdą stroną książki.
— Też masz tyle zadane? Ja mam wrażenie, że zaraz utonę w ilości prac do napisania. A miałam dzisiaj pójść wcześnie spać. No cóż. — Skrzywiłem się z lekka na myśl o wypracowaniach i kuciu materiału, które na mnie czekały. Uroki coraz większego nacisku ze strony nauczycieli oraz zbliżających się egzaminów, co poradzić? Jedynie nauka, nauka i umieranie.
Sofia wyglądała na zamyśloną, więc poczekałem, aż wybudzi się ze swojego transu, ponieważ nie chciałem jej wyrywać z przyjemnych, bądź nieprzyjemnych rozmyślań. Dopiero gdy uniosła  na mnie swoje brązowe oczy, odezwałem się.
— Napisanie wypracowań to pół biedy jeszcze dla mnie, bo w miarę umiem lać wodę, gorzej z kuciem, ponieważ nienawidzę recytowania definicji, słówek, z zaklęciami niby lepiej, ale nadal moja zmora — odpowiedziałem, krzywiąc się lekko. — Ale i tak przyroda mnie najbardziej przeraża, umrę kiedyś przez tą nauczycielkę — westchnąłem ciężko, wzdrygając się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis