środa, 10 stycznia 2018

Sprawa do ucięcia [4]

Posłusznie usiadłam na krześle całkowicie odprężona, czekając, aż się zacznie. Przymknęłam oczy, gdy dziewczyna zaczęła przeczesywać moje kosmyki. Bardzo lubiłam, gdy ktoś czesał mi włosy i mogłabym siedzieć tak godzinami. Ciszę przerywał jedynie charakterystyczny dźwięk szczotki, a Jocelyn wydawała się nad czymś intensywnie myśleć, ale nie przeszkadzałam jej, miałyśmy mnóstwo czasu. Jeśli chciała coś powiedzieć, to powie.
— Potrafię wiele rzeczy, ale zrozumienie ludzi... Różnych istot jest dla mnie trudne. — Nie widziałam jej wyrazu twarzy, jednak po samym tonie głosu mogłam wywnioskować, że czuła się niepewnie i może nie tyle było to dla niej coś nowego, co dawno nie mówiła takich rzeczy. — Za tobą jest nieco trudniej nadążyć niż z innymi, ale myślę, że nawet cię lubię. — Pierwsze kosmyki zaczęły opadać na podłogę i rozległ się metaliczny szczęk nożyczek.
Powstrzymałam się przed odwróceniem głowy w stronę rudowłosej i tym razem ja zaczęłam się zastanawiać nad tym, co powiedzieć. Splótłszy dłonie na kolanach, rysowałam kciukiem kółka na skórze. Właściwie, nad czym ja myślałam? Ostatnio zdecydowanie zbyt dużo szukałam słów w głowie, a potem wszystko się jeszcze bardziej komplikowało.
Tak jak wtedy.
— Też cię lubię, Joce — przerwałam w końcu milczenie, układając usta w uśmiechu, którego nie mogła zobaczyć. Co prawda nie rozmawiałam z nią za wiele i za często też się nie widziałyśmy, ale to było bardziej na zasadzie takiej cichej sympatii ze wspólnego przebywania oraz tych przelotnych momentów? Chyba jakoś tak. Nigdy nie umiałam ładnie określać rzeczy. — I postaram się zwolnić, chociaż nic nie obiecuję — dodałam z cichym śmiechem w głosie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis