wtorek, 2 stycznia 2018

Sprawa do ucięcia [1]

Korytarz wydawał mi się wyjątkowo ponury i smutny. Prędko po opuszczeniu pokoju, uświadomiłam sobie, że było to błędem. Mogłam siedzieć na łóżku i udawać, że zajmuję się czymś bardziej pożytecznym niż wałęsanie się bez celu po szkole. Dostrzegłam jakieś napisy na parapecie, więc podeszłam, próbując je rozszyfrować. Lekko uśmiechnęłam się na myśl o reakcji dyrektora na taki widok. Pewnie nie miał okazji jeszcze zobaczyć wandalizmu, ten mógł być tu co najwyżej od kilku dni. Pewnie, gdyby ktoś narysował tu gwiazdkę czy serduszko, nikt by na to nie zwrócił uwagi. Rysunek był o wiele bardziej fantazyjny. Przejechałam palcem po kształcie, zauważając przy okazji, że się zmywa. Postanowiłam ograniczyć źródła frustracji pewnych osób i starłam cały rysunek, po którym ostatecznie pozostała jedynie czarna smuga na moim palcu.
— Jocelyn! — usłyszałam za sobą głos i od razu odwróciłam się w jego kierunku. Vene zmierzała w moim kierunku — Mam małą prośbę. Ścięłabyś mi włosy?
Przez chwilę stałam zbita z tropu, wpatrując się w nią bez słowa, ale szybko się otrząsnęłam.
— Yhm... Jasne. — Szybko wytarłam palce w spódnicę i podeszłam do dziewczyny. — Mogę zobaczyć?
Dziewczyna skinęła głową, a ja złapawszy ją za ramię, odwróciłam ją w odpowiednim kierunku. Miałam wrażenie, że nieco ugięła kolana, żebym mogła się dokładniej przyjrzeć. Skrzywiłam się lekko, ale tego nie skomentowałam. Sam fakt, że byłam niska, był wystarczająco upokarzający. Jej włosy były długie do połowy pleców, w ładnym brązowym odcieniu. Przyjrzałam się im bliżej i ponownie się skrzywiłam. Końcówki, chociaż część zniszczonych włosów w zasadzie nawet niekoniecznie była końcówkami, była w opłakanym stanie. Westchnęłam.
— Twoje końcówki są strasznie zniszczone — powiedziałam, podchodząc do niej od przodu, żeby móc spojrzeć jej w twarz. — Generalnie teraz najlepiej byłoby najlepiej ściąć je teraz na wysokość ramion, żeby je trochę reanimować — mruknęłam. — Nadal jesteś tego pewna?
Vene wpatrywała się we mnie intensywnymi zielonymi oczyma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis