poniedziałek, 8 stycznia 2018

Ratunku, królik pali wzrokiem [1]

Jeszcze trochę i dostanę prawdziwej cholery, a wtedy naprawdę nie będzie czego zbierać. Chodziłem wkoło, szukając zaczepki, bo profesor Amadeusz próbował unikać naszych drobnych spotkań na przerwach, ale byłem pewien, że jeszcze go dopadnę. Dlaczego w końcu nie, Foma do tej pory mizerniał w oczach i nie miałem wątpliwości, kto ponosi za to częściową winę. Jeszcze nam rozmówka na temat byłych partnerów została, żebym już całkowicie wiedział, kogo dodać do listy ludzi do zabicia na ten rocznik szkolny. 
Próbowałem znaleźć w końcu tego pierdolonego profesora, żeby móc z nim przedyskutować (fizycznie) kilka kwestii, zaczynając od tego, dlaczego nie zostawia się biednego, nieogarniętego, potrzebującego wsparcia i zalanego w trupa ucznia samotnie w mieście, po pierdyliardzie kieliszków. A już w ogóle nie pozwala się mu wrócić samemu do domu, żeby się pozabijał po drodze. 
— Przepraszam, czy to twój królik? A jeśli nie, to przynajmniej wiesz, do kogo należy? — Zamrugałem zdezorientowany, wpatrując się w... Yeva? Tak, chyba miał na imię Yev. I królik, który, z tego co pamiętam, swego czasu napsuł Heather krwi, a przynajmniej tak wynikało z jej późniejszej opowieści.
— Pel — odparłem szybko, wpatrując się w królicze ślepia. — I na twoim miejscu spierdalałbym w podskokach, kurdupel bywa niebezpieczny. I nażarł się grzybów święcących w ciemności. — Zmarszczyłem brwi. — Wiesz w ogóle kim jest Pel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis