piątek, 5 stycznia 2018

Konflikt biblioteczny [20]

Pokręciłem przecząco głową w odpowiedzi na pytanie dziewczyny, czy Dexter miał dla mnie zrobić eliksir, ale zaraz wszystko zaczęło się mieszać i za dużo dziać. Kiedy ogarniałem jedną sytuację, zaraz wpadałem na drugą, która wprawiała mnie w stan całkowitej dezorientacji, zachwytu, przerażenia, fascynacji, ciekawości oraz mnóstwa innych uczuć, których nie umiałem do końca zdefiniować. Dezorientacja, bo Sofia znowu zaczęła mnie ciągnąć, a wokół działy się bardziej lub mniej zabawne rzeczy. Zachwyt, fascynacja i ciekawość, ponieważ brunetka zaczęła odczyniać swoje czary, a ja jedynie przyglądałem się urzeczony temu, co się działo. Przerażenie, bo reakcja profesora Amadeusza na nasz widok nie była pozytywna, a miałem w pamięci jego groźbę... No, i duch. Duch, który się pojawił, objawił, zmaterializował [choć nie do końca] i jedynie wpatrywałem się w niego urzeczony. Co prawda z ogarem nadal było ciężko, ale powoli, małymi kroczkami zaczynałem rozumieć ponownie, co się właściwie wokół mnie dzieje.
Ładowanie...
Ładowanie...
Ładowanie zakończone.
Przestałem w końcu się gapić, przyswoiłem sytuację i wsłuchałem się w rozmowę Sofii z duchem, samemu woląc się nie wtrącać, bo pewnie palnąłbym coś nie tak i jeszcze kogoś bym obraził przypadkowo... Poza tym brunetka zdecydowanie lepiej umiała się wysłowić i określić nasze zamiary oraz plany, których notabene jeszcze nie mieliśmy, a przynajmniej nie takich konkretnych. Jednak moje milczenie nie mogło trwać w nieskończoność. 
— Eeeee, no właściwie, to, średnio. Ale wiemy, że musisz się ukrywać. Blondyn w okularach, zbyt wesoła blondynka, dziewczyna z krótkimi brązowymi włosami i grzywką, niebieskie coś z łapami i dziwnie ubrana blondynka z warkoczami są po naszej stronie, reszta nie. Szczególnie wystrzegaj się utatuowanego, zwariowanego nauczyciela, jest dość szkodliwy. Lepiej się teraz schowaj, zanim ktoś cię zobaczy, chyba że... Yev? Masz jeszcze jakieś pomysły, rady dla ducha?
Uśmiechnąłem się lekko, gdy wymieniła część niecodziennego zespołu, który postanowił wkroczyć do akcji i w swej odwadze [bądź głupocie] każdy członek robi to, co może. Zamyśliłem się, spoglądając w sufit, a spomiędzy moich ust wydostało się ciężkie westchnięcie.
— Broń się, kiedy musisz, ale to zawsze ci świetnie wychodzi, niezależnie od tego, czy jesteś w niebezpieczeństwie, czy nie — powiedziałem, uśmiechając się lekko. — Z góry przepraszamy za wszystkie szkody, odkupimy książki — dodałem, unosząc nieco wyżej kąciki ust i ukłoniłem się lekko, nieco sztywno. Odzyskałem swój optymizm, a groźby pana Amadeusza jakoś stały się mniej straszne po  tym wszystkim, co się właściwie działo. Co zobaczyłem, to moje i nie oddam. To, co się stanie, to nie wiem. Poczekamy, zobaczymy. Najwyżej wszyscy będziemy hulać jako duchy po bibliotece czy coś.


413 dla drużyny A

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis