— Bo się zwaliło... — szepnęła cicho. Westchnąłem w duchu, czując jak przybliża się nieco i mięknie pod ciepłym, spokojnym dotykiem. Co mogłem więcej powiedzieć, Przewalska była Przewalską, owszem, ale była też dziewczyną. No i wypadało o nią zadbać, upewnić się, że mimo wszystko czuje się bezpiecznie, w miarę ogarnięcie, że nic jej nie zagraża i znajduje się w swojej własnej strefie komfortu. Choćby z dżentelmeńskiego obowiązku, dlatego podniosłem nieco dłoń, wciąż odzianą w rękawiczkę i zacząłem głaskać dziewczę po złotych włosach. — Foma chudnie, Niv chodzi jakiś zagubiony, tyle prac do napisania, bo ostatni semestr tego roku, ten kot znowu zaczął krążyć i w dodatku jest zimno — prychnęła, jak ciepłolubny kot. — Ja tam uważam, że powinieneś spróbować, w końcu nic na tym nie stracisz, a zielarstwo cały czas do przodu pędzi, sama ledwo nadążam — mruknęła, wiercąc się. — I w dodatku ten okres — załkała niemrawo, a ja mogłem tylko głośniej westchnąć.
— Kobiety — prychnąłem, przewracając oczami. — Jak zwykle racjonalne i wszystko zwalające na okres. — Cóż, za miły też nie mogłem być, w końcu to była jednak Przewalska. — Z problemem nivowskim spróbuję pogadać, ale niczego nie obiecuję, bo sam nie wiem, kto się w te plotki bawi. Fomę zostawiłabyś Dexterowi, a zresztą ty masz wystarczająco dobre stopnie, nie powinnaś się aż tak nauką przejmować. Kyo znowu ci dokucza? — warknąłem, bo jednak nękanie Przewalskiej, to wciąż było nękanie kobiet. A tego się zwyczajnie w świecie nie robi. — Ale, hej, na brzuch mogę spróbować coś poradzić, o ile powtórka z leczniczej zabawy nie będzie ci przeszkadzać — zarzuciłem lekko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz