niedziela, 14 stycznia 2018

Kawałek po kawałku [11]

— Nie odpowiedziałeś dalej na moje pytanie. — Przewróciłem oczami, z przyjemnością rejestrując, że Przewalska wracała do tej dawnej, normalnej siebie. Taka jej damska, bezbronna, pozbawiona bariery ochronnej wersja nie do końca mi odpowiadała. Oczywiście, była urocza, delikatna i na swój sposób dało się ją przeżyć, ale jednocześnie niczym się nie różniła od setki innych dziewczyn z tej szkoły. 
Prawdziwa Przewalska była pyskatą gówniarą z zapędami masochistycznymi, ale ceniłem w jakiś sposób jej mentalne pazury, niech tylko dobrze je ostrzy na następne starcia, bo czułem, że jeszcze nie raz przyjdzie nam się spotkać w napiętej atmosferze. 
Kazałem położyć się wygodnie dziewczynie, rozłożyłem nieco poły jej koszuli i wolną od rękawiczki dłonią ponownie rozpocząłem mój mały rytuał. Stuknięcie palcem tu, stuknięcie palcem tam, drobne pociągnięcie paznokciem od serca do pępka, zakończone zaskoczonym drgnięciem dziewczyny i tam czekała na mnie prosta, otwarta żyła, tak bardzo zachęcający kanał, nieco czystszy niż poprzednio. Przymknąłem oczy, wizualizując układ magiczny dziewczyny. Stopniowo wyciszałem różnorodne wariacje bólu, starając się uspokoić nadmierne skurcze. Chwilę później wszystko było zakończone. 
— Poleż jeszcze, zaraz przestanie cię mulić, coś cię jeszcze boli? — spytałem, ruszając do umywalki. Zdecydowanie potrzebowałem odkazić ręce, wolałem nie dokładać do stanu moich dłoni mniejszej lub większej infekcji. — Nie jestem czarodziejem, tu masz rację, ale nasze rasy mają częściowo zbieżną biologię. — Powiedzmy. — I skąd pomysł, że cię nie lubię? — spytałem z teatralnym oburzeniem, ale doskonale można było wyczuć czający się gdzieś tam śmiech. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis