wtorek, 12 grudnia 2017

Tragikomedia [3]

Coś było nie tak. Oddech Fomy na przemian zwalniał i przyśpieszał, zwalił się praktycznie na mnie całym cielskiem, nie ukrywając, był chudy jak nędzna, stara szkapa, więc odholowanie go do łazienki nie zajęło zbyt dużo czasu, ale gdzieś tam w umyśle pojawiła się irytująca szpila, że jest zbyt chudy i powinienem to zauważyć, bardziej zwrócić na niego uwagę, przypilnować go. Wystające żebra nie były normalne. 
— Okropnie — mruknął ledwo chodzący i kontaktujący trup.
— Nie oczekuj współczucia, trzeba było nie zalewać się — przestrzegłem go, przewracając oczami i kontynuując rozbieranie go. Szybka kąpiel, wyciągnięcie go władowanie w piżamę, doholowanie tym razem do łóżka i szybki skok po miskę. Na wszelki wypadek. Pamiętałem pierwszą naszą wspólną imprezę, sądząc po niej zbyt wiele do upicia się Fomie nie trzeba było, a wolałem, żeby nie biegł w nocy do łazienki. Prawdopodobnie i tak rąbnąłby w drzwi lub ścianę bez swoich okularów, a nie chciałbym tłumaczyć Jamesowi, czemu mamy obrzyganą tapetę w pokoju.  
— Dexter, ja nie chcę... Nie teraz... — Skinąłem ze zrozumieniem głową.
— Na pewno ci wrócić dalej pić nie pozwolę, ledwo się na nogach trzymasz. Właź do wanny i potem marsz do łóżka — podsumowałem, odsuwając się na moment, żeby dostrzec, jak oczy chłopaka stają się śliskie. Spiąłem się nieco bardziej, słysząc dalsze słowa chłopaka. 
— Nie, Dexter, zostaw mnie, nie chcę dzisiaj, nie! — krzyknął, próbując mnie odepchnąć, przez co omal nie poleciał do przodu. Jeszcze tego brakowało, żeby rąbnął głową o kafelki i dostał jakiegoś wstrząsu. Zdążyłem go złapać, pytanie tylko, co dalej. Trząsł się, płakał, szlochał i opadł na kolana, wpadając w atak paniki. Był taki krótki moment, że przecież mogę się dowiedzieć. Wszystkiego. W ułamku sekundy i mu pomóc.
Ale przecież to był Foma i na pewno nie potrzebował teraz wdzierania się do jego umysłu, więc tylko zgarnąłem chłopaka w ręce, przytulając go. Wolną dłonią złapałem za ręcznik, zamoczyłem go w wodzie i przyłożyłem do rozgrzanego karku chłopaka.
— Spokojnie, wszystko będzie dobrze — mruknąłem, zaczynając głaskać wciąż szlochającego chłopaka po włosach. — Masz atak paniki, musisz się uspokoić, oddychaj razem ze mną, dobrze? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis