niedziela, 31 grudnia 2017

Serca łamane sumieniem [X]

— Hej, hej, dobrze się czujesz, niziołku? — Varen podszedł do mnie, poniósł dłoń i położył na moim czołe. Pewnie chciał sprawdzić, czy nie jestem chora. Aż tak bardzo po mnie widać? Podniosłam chusteczkę do nosa, starając się nadal utrzymywać pozory. Przecież nic się nie dzieje. Uspokój się. Będzie dobrze. Czułam, jak staję się coraz bardziej roztrzęsiona, a z oczu coraz szybciej zaczynają lecieć łzy. Próbowałam się podnieść, ale nie mogłam ruszyć nóg. Głowa robiła się ciężka, a oczy wilgotne. — Van? — spytał jakby z niepokojem w głosie. Co za idiota. Jak może, najpierw pytać mnie o Herę, a potem się o mnie martwić. Wysmarkałam nos i szybko wysuszyłam oczy.
— Nic mi nie jest — powiedziałam i szybko wstałam. Za szybko. Czułam, jak mi się kręci w głowie, jakbym zaraz miała zemdleć. Musiałam stąd wyjść. Wtedy będzie dobrze. Ignorując poczucie słabości, ruszyłam w stronę drzwi. A właściwie zaczęłam biec. Byleby wyjść, odetchnąć świeżym powietrzem. Zapomnieć o tym wszystkim, a przynajmniej do czasu pogadania z Herą.
Wyszłam z sali, lecz nie przestałam biec. Przebiegłam korytarz, kolejny, mijając salę i zdumionych uczniów. Przebiegłam przez główne drzwi i długą alejką do bramy, nie zwracając na nikogo uwagi. Zatrzymałam się, żeby złapać oddech. Kątem oka zauważyłam fontannę, więc podeszłam, żeby się napić. Kręcenie w głowie się nasiliło, wręcz zamieniło w karuzelę. Przed oczami zrobiło mi się ciemno i upadłam na ziemię. Będzie dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis