To nie tak, że kochałem telenowele (ale kochałem), właściwie od całkiem niedawna.
Heather znikła, nie odzywała się, listy nadal trwały zostawione w szufladzie mojego biurka, wołające i proszące o dostarczenie, Foma z Dexterem dalej ochoczo odkrywali granice rozciągliwości i elastyczności ciała baletniarza, a ja mogłem tylko rozłożyć ręce, ukryć się we wspólnej świetlicy (do której zresztą nikt nigdy nie chodził), zakopać się w wygodnym fotelu, posadzić obok miskę popcornu za współtowarzysza broni, poprawić rękawiczki i włączyć serial.
"Moda na Skrzydła" leciała w każdy poniedziałek i czwartek o godzinie dwudziestej, a jej główna bohaterka była jakąś dziwną (i zresztą niemożliwą do osiągnięcia w rzeczywistości) mieszanką krwi ikara z czymś tam. Mayan była biedną niewolnicą kupioną gdzieś na targu w Katowni, przywiezioną do Edenii i oddaną pod opiekę Głównemu Wyjątkowemu Właścicielowi Wszystkich Serc Niewieścich w tym serialu. Oczywiście, ich miłość była burzliwa i niezmierzona, w rezultacie w ciągu ledwie stu odcinków zdołali przeżyć pięć zdrad, jednego klona i wpadkę z przechodnią omegą w rui. To się nazywa życie.
We wtorki i soboty rozkoszowałem się za to odcinkami "M jak Magia", obserwując zmagania biednych, uciemiężonych życiem studentów w szkole dla nadnaturalnych, do której większość z nich dostała się całkowicie przypadkiem, odkrywając swoje moce, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Główną heroiną była Banny Rodrigez, której głównym celem było zaliczenie głównego Wielkiego Złego Którego Imienia I Tak Nie Wymówisz (zbyt skomplikowane), ale przynajmniej miło było się pośmiać z ich umizgów.
A na koniec wisienka na torcie.
Środa i piątek. Tron Quamalartu. Czyli o dochodzeniu do władzy przez jedną z cesarskich konkubin w okresie powstań liberałów prowalentinowskich. Te wybuchy, te trucizny, ta magia. To trzeba przeżyć. Evie Maven (niezrozumiana przez nikogo gwiazda kina!, panie, tę grę aktorską się na wieki wieków pamięta) w roli głównej Albertyny chwytała za serce.
Dlatego aktualnie rozsiadłem się w fotelu, zagryzałem popcorn raz po raz i czekałem, aż na telewizorze pojawi się czołówka mojego ukochanego serialu.
Dlatego aktualnie rozsiadłem się w fotelu, zagryzałem popcorn raz po raz i czekałem, aż na telewizorze pojawi się czołówka mojego ukochanego serialu.
I wtedy otworzyły się drzwi, a ja zrozumiałem, że zabiję każdą osobę, która przeszkodzi mi w poszukiwaniu sensu życia razem z Evie Maven.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz