Dość mi było jednego muzyka, a teraz pojawił się kolejny. Dwa razy więcej trzęsących się rąk, wypraw do sali muzycznej i wydzierania się na jegomościa za fortepianem lub perkusją, której szczególnie ten nowy był fanem. No cóż, co zrobię, nic nie zrobię. A jednak coś zrobię, pokrzyczę sobie, może i nie pomoże, ale na pewno nie zaszkodzi. Wyszłam więc, jak zawsze z sali muzycznej z hukiem i otworzyłam kolejne drzwi, zaraz po mojej lewej.
Za bębnami siedział niebieskowłosy, jak on miał, Niren? Podeszłam do niego i podniosłam pędzel, którego w całym zamieszaniu zapomniałam zostawić w sali artystycznej.
— Weź wyłącz te bębny, lub będę zmuszona je lekko, pokolorować — powiedziałam z uśmiechem, udając, że przybliżam się pedzlem do bębnów.
— Kpisz sobie ze mnie, prawda? — odpowiedział mi zdecydowanie głośniejszym głosem. Co on chce, żeby cała akademia go usłyszała? Ale proszę bardzo, nie będę zostawać w tyle.
— A ja ci mówiłam, gdy ja maluję, nikt nie muzykuje, twoja makówka tego nie pojmuje? — krzyknęłam, po czym założyłam ręce i przeniosłam ciężar ciała na lewą nogę. Wtem weszła do sali dziewczyna, której jeszcze nie spotkałam. No cóż, można powiedzieć, że po ostatnich zawalonych egzaminach dużo się uczyłam i nie spędzałam zbyt dużo czasu na spotkaniach towarzyskich.
Nastąpiła gwałtowna wymiana zdań pomiędzy dwójką, w której dziewczyna zdecydowała stanąć po mojej stronie. Już ja lubię. Wydawało się też, że dwójka już się zna i to nawet całkiem dobrze. W końcu, po groźbie, i to podwójnej, chłopak wstał i się wyniósł. Uśmiech mi się powiększył, rozpromieniłam się i spojrzałam na nową znajomą. Spytała, czy jeszcze żyję, na co pokiwałam głową.
— Dzięki, nie wiem, czy dałabym radę go dzisiaj jeszcze stąd wykopać. Jestem Vanilia, możesz mówić na mnie Vanilka albo Van, miło mi cię poznać. Jak pewnie wiesz, spędzam większość czasu w sali obok, nawet lubię się tam uczyć. Nieraz słyszałam twoje kroki na korytarzu tutaj. Także lubisz ten kawałek szkoły? —Van, zamknij ten dziób. — Przepraszam, jeżeli się za bardzo rozgaduję — powiedziałam, powiększając uśmiech. Od czasu kiedy słońce zaczęło się pokazywać w oknie, świat jest nawet całkiem do zniesienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz