piątek, 15 grudnia 2017

Diabeł ucieka zachodem [6]

Zastukał palcem o mój brzuch. Drgnęłam zaskoczona niespodziewanym ruchem. 
— Leż. — Parsknął śmiechem, po czym, przenosząc dłoń wyżej, stuknął po raz kolejny, dwa razy, a ja ponownie odskoczyłam przez łaskotki.
Postukał po raz trzeci, a ja odetchnęłam głęboko, czując ulgę i przyjemne ciepło unoszące się z klatki piersiowej. Jednak nie trwało to zbyt długo, wręcz kilka, może kilkanaście sekund, bo po tym po prostu znowu powrócił przytłumiony ból, a chłopak odskoczył od łóżka. Otworzyłam oczy i podniosłam brew, nie do końca wiedząc, o co chodzi. Podniosłam się do góry i przekręciłam głowę.
— Zidiociałaś do reszty? Wiesz jak niebezpieczne jest nadużywanie jakiejkolwiek mocy, a co dopiero upiększania? — prychnął, marszcząc czoło. Ewidentnie był zły. Bardzo. — Wracaj do leżenia, nie spodziewałem się, że jesteś tak bardzo rypnięta. Muszę się głębiej podłączyć, jeżeli nie chcesz dalej sobie tak zdychać przez jeszcze kilka tygodni.
Ponownie położyłam się na łóżku, opuściłam powieki, odetchnęłam głęboko i przekręciłam głowę, nie chcąc patrzeć mu w oczy czy poruszać tego tematu. Zapadła cisza. Nieprzyjemna cisza. Bo co miałam powiedzieć? Że nie chciałam? Że żałowałam? Że mi wstyd? Że jestem cholernie głupia? Czy że zrobiłam to, doskonale wiedząc, co mnie czeka? 
Zastukałam rytmicznie palcem o pościel. Tylko dla siebie, bo dźwięk i tak się nie wydobył.
— Wiem, naprawdę nie musisz mi tego uświadamiać. W pełni zdaję sobie sprawę z mojej decyzji — mruknęłam cicho, przekręcając głowę, by spojrzeć na blondyna. — Jak długo? — dodałam po chwili, spoglądając na jedną dłoń bez rękawiczki. 
Zniszczoną, zmęczoną dłoń z ropiejącymi ranami, pęknięciami, bąblami i wszelkim paskudztwem tego typu, które na skórze pojawić się może. Podniosłam się ponownie do góry, krzywiąc się nieznacznie, i przeniosłam wzrok na twarz Jamesa.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis