sobota, 23 grudnia 2017

Diabeł ucieka zachodem [18]

Odchrząknął, opuszczając wzrok, a ja zmarszczyłam czoło, bo czy ten Hopecraft był właśnie zakłopotany?
— Jestem... — zatrzymał się na chwilę, ściągając brwi, bo chyba szukał odpowiednich słów — kiepskim chirurgiem plastycznym. I ratownikiem medycznym. I lekarzem. I psychologiem. Ale jak już jesteśmy przy dawaniu sobie rad i nie wrzeszczeniu na siebie, to powinnaś poszukać arianina. I wiem, nazwa brzmi kijowo, niczego o nich nie znajdziesz, ale z całego serca, polecam ci się Mińska podpytać. Ma jakieś kontakty ze swojej strony gatunku, z tego co wiem, a oni się bardziej specjalizują w leczeniu, niżeli jak moja strona w magii. To taka sugestia — stwierdził, po czym odchrząknął i opuścił wzrok, a ja pochyliłam się w jego stronę, bo chyba zdradził ciut za dużo, kilka źle dobranych słów wymsknęło się zza jego ust, a szczerze mówiąc, byłam ciekawa.  — Jakkolwiek, polecam leczenie psychiatryczne. — Drgnęłam, prychnęłam, bo nie, do schizofrenii było mi daleko. — Znaczy konsultację! — poprawił się po chwili, a ja parsknęłam śmiechem, bo jednak ciut zabawnie wyglądał, gdy był taki zakłopotany. — To raczej bardziej psychiczna bariera, niż fizyczna.
Pokiwałam głową, uśmiechając się, bo poczułam się troszkę pewniej, bo nie było już warczenia, ani krzyczenia, ani przyszpilania do ściany. Parsknęłam śmiechem.
— Spokojnie, w pełni zrozumiane — powiedziałam, poprawiając koszulę. — A moja propozycja z maścią nadal aktualna, zawsze w poniedziałki po lekcjach mam oranżerię praktycznie dla siebie, więc zapraszam. — Uśmiechnęłam się, patrząc na nadal lekko zakłopotanego blondyna. — Nie jesteś czarodziejem, prawda? — zapytałam po chwili, dość ryzykownie, no ale cóż, czasu nie cofnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis