piątek, 22 grudnia 2017

Diabeł ucieka zachodem [15]

— Nie odpuścisz, prawda? — mruknęła, a ja tylko uśmiechnąłem się słabo. Jak tak dalej pójdzie, ta cała nasza rozmowa przekształci się w grę pytanie za pytanie, ale wtedy już na pewno, jedno z nas nie przeżyje. Dziewczyna nie wydawała się czuć zbyt komfortowo z mówieniem o swojej małej, drobnej, cholernie dziwnej tajemnicy, ale to jak każdy. Nikt nie lubił się odsłaniać, gra w otwarte karty bywała nudna, a my też nie mieliśmy ze sobą najlepszej relacji. Gdyby tutaj stał Dexter, już dawno łgałby jak żywy, zdobywał informacje, kolekcjonował dane i wyciągał wnioski.
A ja mogłem tylko poszerzyć uśmiech, gdy zauważyłem tak charakterystyczne przewrócenie oczami. 
— Blizna — odpowiedziała cicho i odchrząknęła. — Bardzo duża blizna — dodała, właściwie nie wiadomo po co. Du — Nie ta na twarzy. Zdecydowanie większa. No... — I znowu zapadła cisza. Westchnąłem ciężko, pochyliłem głowę, sam nie dowierzając, w co ja zamierzam się bawić i od kiedy znajduję w sobie lekarskie zapędy.
— Pokaż. Zobaczymy, co można z tym zrobić. — Jeżeli faktycznie było źle, to wystarczyło Przewalską do Mińska raczej oddelegować, był w leczeniu o wiele lepszy ode mnie i nie miał problemu z dłońmi, co powinno wystarczyć. Ciekawiło mnie natomiast, skąd takie poczucie niższości u dziewczyny. — A tak przy okazji, to wiesz, że blizny i różne cholerstwa nie mają wielkiego znaczenia? — Machnąłem dłońmi. Nie mogła używać upiększania w tej chwili, bo była zbyt słaba, a pod ubraniem najgorsza blizna raczej nie powinna sprawiać aż takiego problemu. Ukrywała ją sama dla siebie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis