środa, 20 grudnia 2017

Diabeł ucieka zachodem [10]

Warknął, ściągnął brwi, widząc, jak się podnoszę.
— Leżeć — prychnął, a ja westchnęłam i z hukiem opadłam na bok. Przyglądaliśmy się sobie uważnie, każdy podziwiał tego drugiego jak jakiś endemit czy relikt, coś rzadkiego, wręcz niespotykanego, z błyskiem w oku.
Zamknął oczy, jego klatka piersiowa uniosła się i opadła gwałtowniej, otworzył oczy i bez rękawiczek podszedł do mnie.
— Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz — zaczął, pstrykając przy okazji, a krzesło w krótkim momencie pojawiło się obok niego, a mi pozostało tylko otworzenie ust w zdziwieniu, zaciekawieniu, zachwycie — dlaczego? — zapytał i usiadł na meblu okrakiem, pochylając się do przodu. — Jakkolwiek jesteś irytująca, zbyt głośna, masz o sobie nazbyt wysokie mniemanie i umysł podlotka, ale jesteś ładna. W miarę, ale ładna — oświadczył, a ja prychnęłam tylko troszkę oburzona, a przy okazji się uśmiechnęłam. Bo oboje wiedzieliśmy, że "w miarę" było drobnym kłamstewkiem, niedopowiedzeniem, które widać było w oczach. — Skąd ta mania do tego, żeby jeszcze bardziej czarować sobą ludzi?
Westchnęłam i jednak podniosłam się troszeczkę do góry, opierając się o ścianę, bo jednak nie lubiłam rozmawiać, leżąc.
— Bo chciałabym pomóc, tylko potrzebuję składników twojej maści — mruknęłam, pochylając się do przodu. — Bo... bo możliwe, że mogłabym ją ulepszyć. Lub w ogóle zastąpić czymś innym. Wiesz, tkanki uodparniają się w końcu, uczą się, a używanie jednej rzeczy i tylko niej nie działa tak dobrze, jak na początku i tak dalej, pewnie sam to wiesz. Zaufaj mi — stwierdziłam, opuszczając wzrok i parskając nerwowym śmiechem. — Skąd ta mania? Ciekawość, wydawało mi się, że u Fomy już to zauważyliście — stwierdziłam, podnosząc brew i spojrzałam na blondyna. Wyciągnęłam dłoń w jego kierunku. — Czy mogę...? — zapytałam, kierując na chwilę swoje oczy na jego ręce, po czym ponownie przeniosłam je na twarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis