Przez krótki moment zawahania w ogóle nie kontaktowałem, Przewalska coś tam pod nosem mamrotała, coś tam miała mi chyba do przekazania, a ja mogłem tylko skupić się wyłącznie na przeprowadzanym aktualnie eksperymencie. Teraz zresztą już zepsutym. Odsunąłem się od stołu, kręcąc pokrędłem i wygaszając ogień pod kociołkiem. Cóż, prace trzeba będzie odłożyć na inny dzień i zanotować w umyśle: Zamykać drzwi.
Wanda usiadła obok, wyglądała jak królowa na byle jakim tronie, co tylko nadawało całej sytuacji nowy wymiar komizmu. Pokręciłem z niedowierzaniem głową, zastanawiając się, dokąd nas to wszytko doprowadiz.
— Nie o czym, a o kim. O Fomie, Dexter, o Fomie. I nie, nie chodzi mi o to, że teraz pewnie będzie zabiegany ze wszelkimi dokumentami związanymi z samorządem , a ty będziesz musiał pilnować ilości kofeiny przez niego spożywanej. — Parsknęła śmiechem, wystukując rytm. To był dobry nawyk, tak bardzo mi znany, chociaż Foma zwykł wystukiwać ósemki. — Musisz być gotowy, Dexter. Na jego wybuchy, na załamania, nie możesz mu pozwolić utonąć we własnych myślach, musisz nauczyć się go... obsługiwać. — Skrzywiła się nieznacznie, ale nadal była ładna. Wandzia zaliczała się do tego typu urody, który najjaśniej lśnij skrzywdzony gdzieś pośrodku oceanu rozpaczy i atencji. — Wiem, że dziwnie to brzmi, ale pewnie miałeś już styczność z jakimś jego pomniejszym wybuchem, załamaniem, czy czymkolwiek innym. Po prostu stwierdziłam, że mam jakiś obowiązek, żeby przekazać ci potrzebne informacje, rady, wskazówki, bo raczej będziecie już razem, bo jest tak dobrze, bo będziesz o niego dbać, bo go nie opuścisz, prawda?
— Ja... — Odkaszlnąłem głośno, czyszcząc gardło i sprzątając nieco ze stołu. Zebrałem próbówki, następnie zamoczyłem je w płynie odkażającym. — Chciałbym się mu ponownie oświadczyć. I mieszkanie — przerwałem, widząc spojrzenie dziewczyny. — Znaczy, nie od razu oświadczyć. Nie teraz. Wiem, zaufanie, relacja, Heather zmyła mi poprzednio głowę. Ale zacząłem zbierać na kawalerkę, bo z Cudownym Dupkiem się nie da mieszkać. No i Foma. To Foma. Nie wiem, czy potrafiłbym żyć w ogóle bez niego, no — mruknąłem w końcu, rumieniąc się i wracając do sprzątania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz