Nie uszło mojej uwadze drgnięcie Dextera na dźwięk imienia blondynki i uniosłam nieznacznie brwi, gdy moi towarzysze cukrowej niedoli wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Chyba coś mi umknęło. Tfu, poprawka. Na pewno coś mi umknęło.
W niedługo trwającej ciszy można było wyczuć spięcie, jednak Davon ją przerwał.
— Heather... Nie wróciła na ten rocznik. Ale wracając do interesów, jak dużo będzie nas kosztowała regularna dostawa czegokolwiek z cukrem?
Przypomniałam sobie, że rzeczywiście Heather w szkole od początku roku nie widziałam, a mieliśmy już drugi semestr. Dziewczyna zawsze gdzieś migała w tłumie, choćby wrzeszczącą na chłopaków, żeby ogarnęli się z papierkową robotą, ewentualnie gdzieś w mieście. Cóż, może kiedy indziej spytam, może kogoś innego. Biorąc pod uwagę reakcję Dextera, raczej nie będzie mu się chciało odpowiadać na moje ciekawskie pytania. Z drugiej strony podbijanie do Jamesa z pytaniami o Heather też nie było najlepszym pomysłem, a przewodniczący chyba prędzej mnie zabije spojrzeniem, niż cokolwiek powie.
Stuknęłam delikatnie palcami o blat stołu i myślami wróciłam na ziemię, w duchu obiecując sobie, że później zajrzę do map. Będzie boleć, ale zajrzę. Spojrzenie teraz byłoby jak strzelenie sobie w stopę.
— Znając wasze, zwłaszcza twoje, Dexter, zamiłowanie od cukru, to weźmiecie tego od cholery — powiedziałam rozbawiona, przekrzywiając głowę i nadal się zastanawiałam. W sumie naprawdę w tej chwili brakowało mi tego głupka, miałabym z kim się bawić w to całe przemycanie. Uśmiechnęłam się ciepło. — Powiedzmy, cztery ruble za drobniejsze słodycze, a dziewięć za ciasto?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz