piątek, 29 grudnia 2017

Cukier światłością narodu [11]

— Sky kiedyś coś wspominała, to z sibili? Sybilli? Czy jak to się tam nazywało, dobrze mówię? — Całą siłą woli powstrzymałam drgnięcie i uniesienie brwi na dźwięk imienia pewnej brunetki, ale hej. Panien o imieniu Sky jest wiele, wszechświat nie jest aż tak mały. Chyba. Ewentualnie bogowie zwijają się ze śmiechu tam na górze i patrzą na nas z pełnymi politowania uśmiechami. Mimowolnie wlepiłam spojrzenie w zielone oczy Dextera i przewiercałam go wzrokiem. Co prawda czytać nie umiałam, ale siostra mówiła, że tak się wpatruję, iż czasami ma się wątpliwości, czy aby na pewno nie zaglądam do ich głowy. Dopiero po dłuższej chwili przeniosłam wzrok pomiędzy nich, po czym kiwnęłam głowa na potwierdzenie i postanowiłam odpowiedzieć na obydwa pytania.
— Dobrze mówiłeś, Sybilli. Nie polecam chodzić bez okularów — powiedziałam półżartem, półserio, przymierzając się w duchu do drugiego pytania i układając sobie w miarę ładną odpowiedź. — Tak, ale w wakacje jeżdżę i niektóre wolne, a do Estalii po ostatnich wydarzeniach nie bardzo mnie ciągnie. — Nakręciłam na palec zbłąkany kosmyk, unosząc kąciki ust w wesoło-smutnym uśmiechu. Matkę szlag trafia, ojca tak samo, a on pewnie nic nie ogarnia. Cóż, tak bywa.
— A wy? Skąd jesteście? — Odbiłam piłeczkę, zostawiając temat Sybilli, Estalii i ogółem Imarii na zdecydowanie kiedy indziej. Może jutro o tym porozmawiamy, może za tydzień, może za miesiąc, może nigdy. Albo dowiedzą się od kogoś innego. Zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis