Błogosławieni ludzie, którzy uśmiechać się umieją i wiedzą co powiedzieć w odpowiednim momencie, żeby przypadkiem nie spotkać się z nieopiłowanymi pazurami kota, właściwie kotołaka.
— Jestem gotowa, monsieur. — Dygnęła dystyngowanie, a ja zamrugałem zdziwiony. Nie ukrywam, nie spodziewałem się, że podejmie grę, zagra w tym drobnym teatrzyku, dlatego poszerzyłem z zadowoleniem uśmiech i puściłem panienkę przodem. Podrapałem się po szyi, decydując się obrać najkrótszą drogę do celu naszej podróży. Zresztą, należało Joce pokazać tego rodzaju skróty szybciej niż później, doskonale zdawałem sobie sprawę, jak bardzo są użyteczne.
I zwyczajnie czasem też miałem dosyć, a tam nikt się praktycznie nie kręcił, nikt nikogo nie szukał, nikt nie piszczał mi do ucha czy wieszał się przyciężko na ramieniu. Mogłem posiedzieć w ciszy i spokoju, zagrzebać się w jakimś wyjątkowo starym woluminie czy zwyczajnie przemyśleć kilka rzeczy. Ruszyliśmy prosto przed siebie do pokoju samorządu, a właściwie miejscu, które samorząd sam sobie zagospodarował. Już wymusiłem na Mińsku, żeby po przebudowie akademika dostać osobny pokój do pracy samorządowej, bo nasz normalny pod spanie zwyczajnie się nie nadawał. Odpoczynek i relaks nie współpracowały za dobrze z pracą i harówką, co tylko negatywnie odbijało się na naszej produktywności.
Przepuściłem dziewczynę w drzwiach, poprosiłem, żeby się rozgościła i odebrałem od niej kartę atlancką.
— Możesz się rozejrzeć po pomieszczeniu albo od razu zabrać się za papiery, to długo nie potrwa. — Miałem oczywiście na myśli sprawę z wprowadzaniem aktualizacji dla karty do systemu, nie z papierologią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz