czwartek, 14 grudnia 2017

Cisza przed burzą [6]

Przeciągnąłem się, prostując ramiona. Podrapałem się po szyi, chcąc ukryć zmieszanie, dziewczyna obserwowała mnie bacznym wzrokiem i choć nie dało się w tym wyczuć żadnego kontekstu, to czułem się jak mysz wystawiona na polowanie kotu, który tylko czekał, żeby kłapnąć zębiskami i pożreć ją w całości.
A do tego nie byłem przyzwyczajony. Zazwyczaj wystarczył miły uśmiech, wzruszenie ramionami, zwyczajowa rozmówka o pogodzie, jakiś tekst lub dwa, które pozwolą dalej toczyć się pogawędce i proszę, przepis na idealnie spędzony czas. Na razie nie wiedziałem nawet czego się spodziewać i czy czego się spodziewać. Zapisane, zanotowane, dyskretnie podpytać się Dextera o informacje na temat Jocelyn. 
— Nie ma problemu. — Skinąłem głową. — Spotkania nie są problemem, zanim zapisałam się na wybory wiedziałam, że to nie będzie takie łatwe. I wybacz moje zachowanie. Postaram się być milsza, żeby dało się ze mną przebywać. — Nie żeby to było potrzebne, dziewczyna w gruncie rzeczy nie była zła, to ja bardziej odzwyczaiłem się od mniej rozmownych i bardziej skrytych typów z odzywkami, wyłączając grono moich przyjaciół. — To wszystko z kwestii formalnych czy mamy coś jeszcze do omówienia?
— Nic bardziej szczególnego, ale możemy od razu pójść i wprowadzić cię do systemu. Podać plakietkę, zaktualizować Kartę Atlancką... No i, nie ukrywając, stos papierkowej roboty już czeka, pani premier. — Skłoniłem się lekko i teatralnie, z zawadiackim uśmiechem, choć wcale nie kłamałem. Mińsk nas nie oszczędzał, a papierologia tylko czekała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis