czwartek, 30 listopada 2017

Wspomnienia sobotniej nocy [X]

Sunęliśmy przez korytarz do przodu, leniwie i powoli, jakby świat wokół nas nie istniał, choć pewnie nasze tempo spowodowane było innymi rzeczami niż marzeniami i niebieskimi migdałami. Cisza, niebieskowłosy chłopak również zamilkł, odpłynął w swój własny świat. Jego oddech muskał delikatnie i nienachalnie moją szyję, wprawiając złote kosmyki włosów w ruch. Wzdrygnęłam się, przypominając sobie słowa lekarza.
Możliwe, że zaczną wypadać. Nie garściami, ale lepiej będzie zgolić całą głowę.
Oj nie, tego w planach nie miałam, tak jak chodzenia z chustą na głowie, co jednak w końcu musiałam zrobić. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głośno, chcąc troszeńkę opanować oddech, który jakoś tak nagle przyspieszył. Bez powodu.
A może jednak ten powód był?
— Umm. Tak właściwie, to... Jak masz na imię? — Pytanie przerwało niesprzyjającą ciszę, a ja podskoczyłam zaskoczona głosem tak bardzo blisko mojego ucha i otworzyłam oczy ze zdziwienia. To... to się nie przedstawiłam? Jakim cudem?
Wyprostowałam się, nos zadarłam do góry (co pewnie wyglądało dosyć zabawnie z chusteczką dalej znajdującą się w nim), kilka razy zatrzepotałam rzęsami i uśmiechnęłam się.
— To może zaczniemy od początku? Nie znamy się, pan nagle na mnie wpada, ja mdleję, historia jak z najprawdziwszej bajki... — powiedziałam, parskając cichym, ale jednak melodyjnym i przepełnionym radością śmiechem.
Odeszłam na bok od chłopaka, tak aby móc spokojnie spojrzeć mu w twarz. Kolana lekko się ugięły, jednak na ziemi niw wylądowałam. Na szczęście.
— A tak poważnie, Wanda Anastazja Przewalska, miło mi poznać.
I tak właśnie zaczęła się całkiem trwała przyjaźń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis