Chciałem pomóc mu wnosić pakunki, ale uprzedził mnie, porywając swoje torby i znikając za rogiem, a potem, za drzwiami swojego pokoju. Podreptałem za nim posłusznie, smętnie sunąc łapami po parkiecie. Pazury prawdopodobnie pozostawiały po sobie niezbyt zachwycające rysy, ale cóż poradzić, leń mnie dopadł, a podniesienie nogi na więcej niż dziesięć centymetrów wydawało się katorgą i murem, którego nie dało się przeskoczyć, ani przebić głową. Cudownie.
— Dobrze wrócić do szkoły, prawda? Ojciec w końcu nie będzie mógł narzekać, skoro wszystko jest zależne od tego, czy odbiorę telefon — mruknął, uwalając się na łóżku, jak panicz. To dla niego takie typowe. Uśmiechnąłem się pod nosem, ale gdy zakodowałem jego słowa, minka nieco mi zrzedła. Co prawda uniesione kąciki ust dalej majaczyły na horyzoncie, lecz z pewnością nie były aż tak wygięte, jak kilka sekund temu.
— Tak, dobrze... Wręcz wspaniale. — Plecy zapiekły, jakby przez wakacje dawały mi się we znaki niewystarczająco dużo razy. Przetarłem delikatnie skostniały kark, podszedłem do materaca i usiadłem tuż obok chłopaka. — Wiesz, że dostosowali mi łóżko? Mieszczę się w nim, to spory sukces... Pościele też mam osobne — powiedziałem, nie ukrywając lekkiego, rozbawionego prychnięcia. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że takie rozmiary mogą sprawiać problemy, może nie takie, jak jeleniołaki, czy centaury, ale jednak. Alex i poszukiwania butów były na to idealnym przykładem.
Swoją drogą, nieco z nich wyrosłem...
Sięgnąłem po malinę, wpakowałem ją do ust, rozgryzłem, począłem rozkoszować się kwaskowatym posmakiem, tak wyjątkowym i niepowtarzalnym, jedynym w swoim rodzaju.
— Mam nadzieję, że spędziłeś przerwę letnią ciekawiej niż ja, co? — Zerknąłem na chłopaka, który z rozleniwionym uśmiechem wylegiwał się na łóżku. Poklepałem go po odkrytym brzuchu, bo koszulka mu się podwinęła, gdy uniósł ręce. Wydął delikatnie wargi i bąknął coś pod nosem, dalej lekko się uśmiechając. Uroczo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz