środa, 1 listopada 2017

Od Wandy, CD Renee

Opuściła wzrok na swoje buty, zastanawiając się, a ja przekręciłam głowę w bok. Ciekawa osóbka, skąd tyle zainteresowania panem Hopecraftem? Interesująco, w końcu w jakiś sposób kolorowo, ktoś, kim można się zainteresować...
— A pan Davon? — zapytała szybko i nagle, wyrywając mnie z zamyślenia.
Oh, kolejna osoba, która w tej szkole miała jakieś znaczenie. Czyżby...? Nie, głupi pomysł. Posłałam Renee szeroki uśmiech, pokazując przy tym białe zęby i spojrzałam dumnie przed siebie.
— O nim chyba najlepiej usłyszeć od mojego brata — stwierdziłam, zadzierając nos. — Pan Davon jest... ciekawy. Wygląda na strasznego, prawda? — Parsknęłam śmiechem na tę myśl. Oj, nie, Dexter Davon nie był taki straszny, jak się go przedstawiało. No, może czasami. Stuknęłam kilka razy obcasem o parkiet. — Sama nie wiem. Znam go tylko jako wyidealizowanego i cudownego Dextera z opowieści mojego brata, ale... No może nosi trochę nos za wysoko, to muszę przyznać. Czasami zbyt dumny, żeby przyznać się do błędu, ale czy tak nie jest z większością mężczyzn? – zakończyłam wypowiedź, śmiejąc się. — Panno Renee, pani pozwoli, ale czas nagli, lekcje i książki mnie wzywają. — Dygnęłam, oczywiście utrzymując uśmiech na twarzy. — Czekam na nasze kolejne rozmowy z niecierpliwością, może umówimy się kiedyś na herbatę? A zresztą, będziemy miały szansę, w końcu widzimy się w przyszłym roku, czyż nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis