niedziela, 26 listopada 2017

Nigdy nie pokazuj, że cierpisz [0]

Stojąc przy oknie, wystukując jakiś dziwny, nieznany mi rytm o kant parapetu, byłam w stanie stwierdzić, że inni ludzie są szczęśliwi. Pary trzymały się za ręce, przyjaciele opowiadali sobie jakieś historię z życia wzięte i żarty, co jakiś czas udało mi się wychwycić przez ledwo uchylone okno lekki śmiech. Ayę i Hanabi już gdzieś dawno wywiało — z resztą co im się dziwić, zostając sam na sam ze mną nie mogły liczyć chociażby na krótką, ograniczającą się do dwóch wypowiedzi konwersację. Nasze jedyne rozmowy odbywały się zazwyczaj tak samo, najzwięźlej jak się dało. Pytania: "Łazienka wolna?" czy "Widział ktoś mój długopis?" pozostawały dotychczas moją codziennością.

W pokoju nie było żadnej żywej duszy, oprócz mnie, a po wykonaniu już swoich codziennych czynności było chyba nawet nudniej niż nudno, do następnych zajęć nadal pozostawało dwadzieścia wolno upływających minut. Odkurzenie książek już dawno pozostawało na mojej liście zrobionych rzeczy, tak samo jak i układanie ubrań w szafie. Z resztą wszystkie czynności zostały już dawno odhaczone, jeśli nie liczyć słuchania muzyki.

Kolejne trzy minuty zleciały w żółwim tempie. W końcu zebrałam się w sobie, w końcu jedno jedyne wyjście na dwór w przerwie obiadowej nie obróci mojego życia. Jedyne, co tam będę robiła to siedziała, może czytała jakąś książkę, która akurat znajdzie się pod moją ręką, ewentualnie posłucham muzyki. Zawsze dobre, żeby poudawać, że cię tam nie ma. Przeskakiwałam po dwa schodki, a potem wyszłam na dwór, rozkoszując się świeżym powietrzem. Bez namysłu usiadłam na ławce, skupiając wzrok w jednym punkcie, jakim było liściaste drzewo. Co jakiś czas przechodziła jaką grupka ludzi, ale starałam się nie zwracać na nich uwagi. Dopóki... No cóż, dopóki na moją głowę nie spadł jakiś ciężki przedmiot. Zdezorientowanym spojrzeniem zaczęłam rozglądać się w okół, szukając sprawcy, tego jakże śmiesznego "wypadku", dyskretnie łapiąc się za bolące miejsce. Nigdy nie pokazuj, że cierpisz. Nawet jak ten ból jest tylko błahostką, niewartą uwagi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis