czwartek, 30 listopada 2017

Królewna Smerfetka i dwóch krasnoludków [X]

Gorzki i smutny uśmiech pojawił się na moich ustach, gdy Alex klął na cały świat i mamrotał sfrustrowany różne słowa. Nie dziwiłam się mu, ponieważ to miało wyglądać inaczej, całkowicie inaczej. Miały być uśmiechy i beztroskie siedzenie w swoim towarzystwie. Zamiast tego ponure miny, ciernie w sercu i wszyscy chodziliśmy jak struci.
— Posprzątajmy to i idź z nim porozmawiać, proszę. Ja jestem na to zdecydowanie mniej spokojny. Palnę coś niestosownego i będzie słabo. — Odruchowo spojrzałam na drzwi, jakby Aurelek nadal tam był i pokiwałam powoli głową. Odwróciłam się dopiero, gdy jasnowłosy chłopak zaczął niszczyć balony, a charakterystyczny trzask wybudził mnie z rozmyślań.
 — Zrobię co w mojej mocy — odpowiedziałam, zastanawiając się, co ojciec Hortensji mógł od niego chcieć i zabrałam się za sprzątanie jedzenia oraz picia. Właściwie ja też miałam mu coś do powiedzenia, ale teraz zastanawiało mnie, czy to naprawdę był dobry czas na wszelakiej maści wyznania.
"Biją mnie."
Wzdrygnęłam się, a obraz przed moimi oczami stał się rozmyty. Szybko starłam łzy i pomogłam Alexowi z dekoracjami, pragnąc jak najszybciej zniknąć, a potem porozmawiać z Hortensją. Byleby nie myśleć o tym, jak przebiegły jego wakacje i się nie rozryczeć z powodu czarnych wizji.
Przynajmniej wyjaśniało to wylewne przywitanie.
Pożegnałam się z Margaretką [kojarzył mi się z tym kwiatem] i rozpoczęłam swoje latanie po terenie kampusu w poszukiwaniu wyrośniętego, niebieskiego chłopaka. Chciałabym powiedzieć, że podczas biegu udało mi się go znaleźć i z nim o wszystkim porozmawiać, pocieszyć go. Nie powiem, bo nie znalazłam Hortensji i naprawdę bałam się, że zwiędnie. Albo już zaczęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis