— Dłużyły...? Błagam, one ciągnęły się jak flaki z olejem. — Przekrzywiłam głowę, przyglądając się zmartwiona, jak wyraz twarzy Aureliona ulega zmianie. Nie zareagowałam zbytnio na ból w dłoni spowodowany zbyt mocnym uściśnięciem przez chłopaka, jedynie odruchowo poruszyłam palcami. Kiedyś w końcu niemalże zawsze pojawiały się na moich rękach siniaki [teraz tylko czasami] i też to robiłam, gdy pomyślałam o czymś, o czym nie chciałam myśleć.
Uśmiechnęłam się łagodnie, gdy mnie przeprosił i kontynuowałam głaskanie go po głowie, mając nadzieję, że przynajmniej trochę odgonię jego złe myśli.
— Dopiero co poprzednie się skończyły, a ty już mówisz o następnych, podziwiam twoje możliwości, Pel. — Wzruszyłam ramionami odrobinę rozbawiona. Jakoś tak wychodziło, że o nich zawsze myślałam, pomimo że nie chciałam opuszczać AWU. — No, ale skoro wybiegamy w przyszłość... — Spojrzałam na niego zaciekawiona, a jego ton, mimika i spuszczony wzrok automatycznie wzbudziły niepokój. Serce mimowolnie obudziło się do szybszego biegu. — Wiesz. Ostatnio moje relacje rodzinne nieco się popsuły i... — Oh. — Na przyszły rok będę już pełnoletni według zasad mojego świata, mojego państwa i... — I? Serce biło coraz głośniej, aż jego dźwięk dźwięczał mi w uszach, przez co słowa Aurelka dochodziły do mnie z daleka. — Obawiam się, że druga klasa może być moją ostatnią na uczelni.
Obawiam się, że druga klasa może być moją ostatnią na uczelni.
Zamarłam z dłonią w powietrzu i zamrugałam parokrotnie. Serce jakoś dziwnie ucichło, jakby wcale go nie było, a ja wręcz słyszałam "wyimaginowany dźwięk tłuczonego szkła", o którym brat wspominał w swoich tworach. Może rzeczywiście pękło mi serce?
I wtedy słońce znikło, a heliotrop zwiądł ze smutku.
Chciałam się uśmiechnąć, ale kąciki ust mi tak drżały, że pewnie wyglądałam, jakbym miała się rozpłakać.
— Po tym roku już cię nie zobaczę? — I brzmiałam, jakbym miała się rozpłakać. Potrząsnęłam głową, spuszczając głowę, żeby zasłonić włosami twarz i zaczęłam ponownie gładzić go po głowie w oczekiwaniu na odpowiedź.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz