Przez całą drogę buzia mi się nie zamykała, a ja czułam się strasznie leciutka, aż mimowolnie podskakiwałam z radości co jakiś czas. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio tyle mówiłam przed kimś, kto nie był z mojej rodziny, i nie byłam zdenerwowana, tylko nieco bardziej niż zwykle rozmarzona. To zdecydowanie było dobre uczucie.
Nie wiedziałam, co się działo z Aurelkiem i trochę się martwiłam, mając w pamięci słowa Alexa, ale czułam się też rozczulona i rozbawiona, gdy nie chciał mnie puścić, ale niestety, siły wyższe. Robienie herbaty jedną dłonią było niebezpieczne oraz niepraktyczne. Mimo to pogłaskałam go po głowie, gdy oswobodził moją rękę, a ja mogłam wstać z miejsca, żeby zrobić gorący napar. Jaśminowa dla Aurelka i miętowa dla mnie.
— Bardzo, bardzo tęskniłem, Pelagonijo. — Mrugnęłam zdezorientowana, gdy po raz pierwszy podczas naszej dzisiejszej rozmowy się odezwał. Cóż, nie spodziewałam się, że to będzie pierwsza rzecz, którą mi powie, ale nie umiałam zaprzeczyć, że to wszystko było bardzo, bardzo słodkie. Przekrzywiłam głowę, spoglądając na Hortensje, a na moich ustach mimowolnie pojawił się szeroki uśmiech, zaś w serduszku przyjemne ciepło. Splotłam ponownie swoje palce z jego i poczochrałam go po włosach wolną dłonią.
— Też za tobą bardzo tęskniłam, Aurelionie — odpowiedziałam z tkliwością w głosie, tuląc go i zaśmiałam się cicho. — Zachowujesz się jak kot. Mam nadzieję, że nie zmienisz koloru na zielony jak przytulanka. Niebieski bardzo ci pasuje — wymamrotałam odrobinę niewyraźnie. Przypominał mi trochę Walliego. Troszeczkę. Obydwoje byli niezwykle ciepli. I obydwoje byli dla mnie zbyt cenni. Zamrugałam parokrotnie.
Chyba znalazłam.
— Aż tak wakacje ci się dłużyły? Nah, kiedyś musimy jednak się umówić w te wakacje na jakieś odwiedziny albo spotkanie. — Pogłaskałam go po ciemnych włosach i przymknęłam oczy. Było ciepło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz