piątek, 17 listopada 2017

Herbata, listy i zielony kot [10]

— Oczywiście, Pelciu... Chociaż nie chcę zaprzątać ci głowy moimi drobnostkami, to jeśli sobie tego życzysz, powiem ci. Powiem ci wszystko. — Wykrzesałam z siebie najszczerszy uśmiech, na jaki było mnie stać i pokiwałam głową, na ile mogłam poruszyć głową. Musnęłam palcami dłonie Aureliona, upewniając się, że to nie była mara, moja wyobraźnia czy iluzja. Był tutaj. Żył.
— Dobra, a teraz łapy precz, koniec czułości, więcej uśmiechu. — Zamrugałam zdezorientowana, wyrwana ze swojego świata myśli i mgły przez Vladdy'ego, który walnął jaśkiem Hortensję i fuknął głośno. W pierwszej chwili roześmiałam się zaskoczona, po czym rzuciłam miśkowi pełne wyrzutu spojrzenie. Machnął ręką lekceważąco, a potem wskazał na już zimną herbatę. — Pelagonijo, nie patrz na mnie, jakbym zabił ci zamienił przyjaciela w świnkę morską. Przy okazji herbata wam wystygła — powiedział kąśliwie, a ja wzruszyłam ramionami, po chwili tuląc Aurelka i ignorując przytulankę wznoszącą wzrok ku niebu, w tym przypadku sufitu. Mój przyjaciel z rosyjskim akcentem uniósł łapki w geście kapitulacji i wymaszerował z pokoju, mamrocząc jakże elokwentne wiązanki przekleństw, rzuciwszy między nimi "Miłego dnia, Hortensjo i Jaśmin". Westchnęłam ciężko i zachichotałam cicho, nadal przytulając się do chłopaka.
— Wybacz za niego, niedawno się obudził i jesteśmy na wyższym etapie przyswajania informacji. — Zamyśliłam się przez chwilę. — I tak, mam gadającego misia z rosyjskim akcentem, prawdopodobnie poszedł pić — dodałam, wzruszając ramionami. Nie zdziwiłoby mnie to, gdyby poszedł do dyrektora chlać. Chyba powoli przechodził na alkoholizm.
Pogłaskałam Aureliona po głowie z delikatnym, bladym uśmiechem.
Było dobrze. Tak myślę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis