niedziela, 19 listopada 2017

Czerwony jak....Cegła? Mak? Krew? [2]

— Spotkaj mnie dziś wieczorem w bibliotece. — Wytrzeszczyłam oczy. Byłam przerażona. Nie chcę jej spotykać. Wystarczy mi, że raz już ją spotkałam i to w dodatku o drugiej w nocy. Czego ta ruda dziewczyna jeszcze ode mnie chce? Jeszcze ta dziwna reakcja na to, że nie używam lakieru, bez wątpienia jest dowodem, że kotołaczka jest świrem.

Spokojnie, to tylko jeden wieczór. I to w dodatku nawet niecały, zapewne zostanie zabrane z mojego życia jakieś trzydzieści minut, czy mniej. Chyba warto spróbować, chociażby po to, żeby się dowiedzieć, czy w przyszłości omijać tę dziewczynę szerokim (czy wąskim) łukiem. A zgadując po pierwszych momentach w jej towarzystwie, nie skończy się to dla nas znajomością. Z resztą nikt nie chce przyjaźnić ani chociażby znać takiej osoby jak ja. Szczególnie taka niezależna dziewczyna jak ona.

Dzień minął mi jak z bicza strzelił, choć muszę się przyznać, że niekoniecznie mnie to satysfakcjonowało. Najważniejszy powód było jasny, a mianowicie przerażało mnie spotkanie z dziewczyną, zaś drugi był raczej strachem przed następną prawdopodobnie nieprzespaną nocą. Minęło dziesięć ciężkich minut, zanim udało mi się choć trochę uspokoić oddech, stojąc z wyrazem bezsilności na twarzy po środku biblioteki, usilnie próbując wmówić sobie, że wszystko jest w porządku. Nie, nic nie jest.

Drzwi biblioteki uchyliły się, a do środka wkroczył nie kto inny, jak rudowłosa dziewczyna. Leniwym spojrzeniem zlustrowała resztę pomieszczenia, aż w końcu jej wzrok zatrzymał się na mnie. Bez zastrzeżeń ruszyła w moją stroną, wymachując z gracją swoim ogonkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis