Dzień dosyć spokojny. Bez problemów, bez Kyozuo, bez Hopecrafta, nawet na twarzy mojego brata widniał uśmiech, co prawda dosyć zagubiony i senny, ale uśmiech. W końcu wakacje się zbliżały, a z tym upragniony wyjazd do spokojnego domu, gdzie będzie można rano usiąść w ogrodzie i wypić herbatę kawę, słuchając śpiewu ptaków. No i zobaczę moje ukochane kanarki, a Foma zabierze się z Dexterem i może w końcu uda im się odetchnąć - obgadać kilka spraw, po prostu pobyć ze sobą w świętej ciszy (no może na początku będą musieli poużerać się z naszymi rodzicami, ale szybko znajdą i dla nich czas).
Lekcje się skończyły, a ja podeszłam do nauczyciela by zadać kilka pytań o wybieranie rozszerzeń i egzaminy końcowe. Typowa rozmowa lekko zestresowanej uczennicy, która po prostu wolała wiedzieć troszkę za dużo niż za mało. Nic wielkiego. Pokiwałam zainteresowana głową na odpowiedzi mężczyzny i wyszłam razem z nim z klasy.
A o ścianę opierał się on, z chytrym uśmiech na twarzy. Mięśnie się spięły, zadowolona mimika zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Lekcje się skończyły, a ja podeszłam do nauczyciela by zadać kilka pytań o wybieranie rozszerzeń i egzaminy końcowe. Typowa rozmowa lekko zestresowanej uczennicy, która po prostu wolała wiedzieć troszkę za dużo niż za mało. Nic wielkiego. Pokiwałam zainteresowana głową na odpowiedzi mężczyzny i wyszłam razem z nim z klasy.
A o ścianę opierał się on, z chytrym uśmiech na twarzy. Mięśnie się spięły, zadowolona mimika zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
— Nie łamię obietnic — mruknął, powoli podchodząc do mnie. Kot. — Zanim zrobisz cokolwiek, chcę tylko porozmawiać — dodał po chwili i schował dłonie za siebie, po czym skinął głową.
Posłałam zdziwionemu profesorowi przepraszający uśmiech.
— Dziękuję, poradzimy sobie — oświadczyłam nauczycielowi, który odwzajemnił uśmiech i w końcu zaginął w zatłoczonym korytarzu. Przeniosłam wzrok na kota. — A więc, o czym szanowny pan chciałby porozmawiać? — zapytałam bez emocji, przeszywając chłopaka wzrokiem. Właśnie zepsuł mi humor.
Posłałam zdziwionemu profesorowi przepraszający uśmiech.
— Dziękuję, poradzimy sobie — oświadczyłam nauczycielowi, który odwzajemnił uśmiech i w końcu zaginął w zatłoczonym korytarzu. Przeniosłam wzrok na kota. — A więc, o czym szanowny pan chciałby porozmawiać? — zapytałam bez emocji, przeszywając chłopaka wzrokiem. Właśnie zepsuł mi humor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz