sobota, 28 października 2017

Od Wandy, CD James

Za dużo, Wanda, uspokój się, zaraz ciebie puści, jest blisko, zdecydowanie za blisko, ale zaraz puści, spokojnie, po co od razu panikować, przecież nie może zrobić ci krzywdy, prawda,
— Panienka znowu piwa nawarzyła i wypić nie umie — stwierdził, uśmiechając się. I podniósł lewą rękę, i przesunął pasmo włosów za moje ucho, i to było za dużo, i ja nie chciałam, i nie o to mi chodziło. Oddech jeszcze troszkę przyspieszył, mięśnie się spięły, nadgarstki chyba zabolały jeszcze bardziej, bo szarpnęłam dłońmi, bo nie tak miało być.
— A jakby coś poszło nie tak? Ktoś by się zagalopował? — zapytał cicho, wręcz szeptem, a ja zamarłam, bo czy on czytał w myślach? Nie, Wanda, Pan Hopecraft nie czyta w myślach, to ty zaczynasz panikować. — Skąd to zamiłowanie do gier, rodzinny masochizm? Kto by pomyślał, kto by pomyślał. Przypomnę, że panna nadal nie jest pewna, co do swojej obecnej sytuacji, a i balansuje na granicy dobrego smaku — zakończył wywód i wiedziałam, że jest źle, bardzo, bardzo, źle. — Ostatecznie kłapała dziobem jak mało kto.
Zamknęłam oczy, bo wolałam uniknąć kontaktu wzrokowego, nie rzucać kolejnego wyzwania.
— Jeżeli mógłby mnie szanowny pan mnie puścić, byłabym wielce uradowana — szepnęłam, a głos chyba zadrżał. Niedobrze. — Kto miałby się zagalopować? Ja raczej nie miałabym z panem szans, a pan... a pan raczej potrafi się w pewnym stopniu kontrolować. Czy nie? — mruknęłam. Zignorowałam uszczypliwość o masochizmie, nie, proszę, nie wciągaj w to Fomy.
Próba uspokojenia oddechu. Nieudana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis