Uniosłem brwi na słowa nastolatki, no, proszę państwa, nie powiem, zadziwiła mnie swoją kwestią. "Skoro nie pomożesz mi w rzeźbie" i "powiesz co mam zrobić z kupą gliny". Niespodzianka, moja droga, rzeźba i robienie czegoś z kupą gliny, jest prawie tym samym... dokładniej, jest tym samym.
Westchnąłem cicho, przetarłem twarz. Nie dane będzie mi dziś dokończyć malunku, widocznie dziewczyna wybrała sobie za priorytet wybicie mnie z rytmu i uniemożliwienie mi wykonania tego, co miałem w planach. Zabić to.
Przewróciłem oczami, a gdy dziewczyna już miała zadawać kolejne pytanie, zerwałem się z miejsca i podszedłem do chodzącego afro. Kucnąłem, wyrwałem papę z drobnych dłoni. Wyrzuciłbym. Wyrzuciłbym to z jebitną satysfakcją, ale szkoda materiału, ktoś bardziej uzdolniony mógłby je przecież wykorzystać w lepszy sposób.
Kosz odpada. Glina jest rozmemłana, więc nie chciałem jej na razie chować, aby nie uwalić połowy szafki. Jeszcze wilgoć wejdzie, wszystko się pobrudzi, zaschnie, a potem się tego nie doczyści, bo wejdzie w szczeliny w drewnie.
Koniec końców ułożyłem glinę na tekturce, nawet nie wiem, jak się to cholerstwo przechowuje, a co dopiero rzeźbi. Gdzie to ugnieść, jak potraktować wodą, co umiziać, co wyżłobić, jak nadać kształt. No, a podobno mężczyźni mają wspaniałą orientację przestrzenną. Gówno prawda.
— Już mnie dzisiaj nie załamuj, błagam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz