— Myślałam, że trudniej będzie Pana sprowokować — stwierdziła, odwzajemniając uśmiech. — Odpowiadając na pytania, albo jest Pan ślepy, albo głuchy, albo po prostu głu... — przerwała w trakcie mówienie, wzdrygając się nieco, dosyć szybko odgadłem, że tyle naciągania struny odbiło się jej negatywnym efektem zwrotnym — bo nie wydaje mi się, żeby nie zauważył stadka dziewczynek wesoło trzepoczących rzęsami w Pana kierunku. — Takie szybkie pominięcie pytania, co za różnica. — Ależ ja chciałam tylko pomóc w zauważeniu pewnego zjawiska. — Wzruszyła ramionami, a przynajmniej próbowała. — Ah, wydaje mi się, że możemy zakończyć dzisiejszą potyczkę. Podenerwował się Pan, ja się troszeńkę pobawiłam, muszę to szczerze przyznać, ale naprawdę, myślałam, że troszkę trudniej Pana sprowokować, Panie Hopecraft. Zresztą ta pozycja robi się trochę niezręczna, prawdę mówiąc.
— Panienka znowu piwa nawarzyła i wypić nie umie. — Uśmiechnąłem się szeroko, wyciągając lewą dłoń i odsuwając kosmyk włosów dziewczyny za ucho.
— A jakby coś poszło nie tak? Ktoś by się zagalopował? — prychnąłem cicho. — Skąd to zamiłowanie do gier, rodzinny masochizm? Kto by pomyślał, kto by pomyślał. Przypomnę, że panna nadal nie jest pewna, co do swojej obecnej sytuacji, a i balansuje na granicy dobrego smaku — podsumowałem. Więc jakby z łaski swojej mogła przymknąć swoje usta na moment, to byłoby dobrze. — Ostatecznie kłapała dziobem jak mało kto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz