piątek, 27 października 2017

Od Wandy, CD James

Moment i struna pękła. Odpowiednie słowo, a uderzyłam plecami wraz z głową o ścianę, powietrze opuściło płuca, a cichy jęk usta. Ale pojawiła się dziwna satysfakcja przyprawiona lekkim strachem, bo okazało się, że Pan Hopecraft nie jest jednak aż tak przewidywalny, jak wszystkim się wydaje. No cóż. Przynajmniej na kilka minut zostałam unieruchomiona. Nadgarstki nieprzyjemnie zapiekły, rękawiczki szorstkie, a dłonie blondyna... sztywne.
— Po pierwsze — zaczął, niby uprzejmie, ale tak bardzo chłodno, za chwilę miał syknąć, a później ryknąć — nawet nie wiem o czym do mnie pierdolisz. Po drugie nie zachowuj się jak nakręcona katarynka, bo słusznie dostajesz po dupie i tutaj nawet Heat mi rację przyzna. — Zatrzymał się, przełknął ślinę, w końcu trzeba było nawilżyć gardło przed dalszym wykładem, czyż nie, James? Na jego twarzy wykwitnął uśmiech. Nie, nie elegancki, nie uszczypliwy, a uśmiech szaleńczy, pełen złości. Wando Anastazjo Przewalska, zaszalałaś. — Po trzecie nie powinnaś się skupić na własnych sprawach, skoro i tak sobie z nimi nie radzisz? — zakończył pytaniem idealnym.
Zamknęłam oczy, chcąc uspokoić oddech. W końcu nie codziennie rzuca się na ciebie wysoki blondyn i przyszpila do ściany z uśmiechem wymalowanym na twarzy. W końcu podniosłam powieki i parsknęłam śmiechem, przy okazji ruszając palcami, aby sprawdzić, czy na pewno mają dostęp do krwi. Wanda, Wanda, co z ciebie wyrosło.
— Myślałam, że trudniej będzie Pana sprowokować — stwierdziłam, odwzajemniając uśmiech. — Odpowiadając na pytania, albo jest Pan ślepy, albo głuchy, albo po prostu głu... — słowa nie dokończyłam, wstrzymując się ciut za późno, mówi się trudno — bo nie wydaje mi się, żeby nie zauważył stadka dziewczynek wesoło trzepoczących rzęsami w Pana kierunku. — Odpowiedź na pytanie numer jeden, a teraz przechodzimy do pytania numer trzy, bo drugie mi nie pasuje. — Ależ ja chciałam tylko pomóc w zauważeniu pewnego zjawiska. — Wzruszyłam ramionami, tak jak mogłam to zrobić w dosyć niewygodnej pozycji. — Ah, wydaje mi się, że możemy zakończyć dzisiejszą potyczkę. Podenerwował się Pan, ja się troszeńkę pobawiłam, muszę to szczerze przyznać — posłałam przepraszający uśmiech w kierunku Jamesa — ale naprawdę, myślałam, że troszkę trudniej Pana sprowokować, Panie Hopecraft. Zresztą ta pozycja robi się trochę niezręczna, prawdę mówiąc. — Wanda, spokojnie, zaraz ciebie puści, tylko nie panikuj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis