— Po pierwsze — zaczął, niby uprzejmie, ale tak bardzo chłodno, za chwilę miał syknąć, a później ryknąć — nawet nie wiem o czym do mnie pierdolisz. Po drugie nie zachowuj się jak nakręcona katarynka, bo słusznie dostajesz po dupie i tutaj nawet Heat mi rację przyzna. — Zatrzymał się, przełknął ślinę, w końcu trzeba było nawilżyć gardło przed dalszym wykładem, czyż nie, James? Na jego twarzy wykwitnął uśmiech. Nie, nie elegancki, nie uszczypliwy, a uśmiech szaleńczy, pełen złości. Wando Anastazjo Przewalska, zaszalałaś. — Po trzecie nie powinnaś się skupić na własnych sprawach, skoro i tak sobie z nimi nie radzisz? — zakończył pytaniem idealnym.
Zamknęłam oczy, chcąc uspokoić oddech. W końcu nie codziennie rzuca się na ciebie wysoki blondyn i przyszpila do ściany z uśmiechem wymalowanym na twarzy. W końcu podniosłam powieki i parsknęłam śmiechem, przy okazji ruszając palcami, aby sprawdzić, czy na pewno mają dostęp do krwi.
— Myślałam, że trudniej będzie Pana sprowokować — stwierdziłam, odwzajemniając uśmiech. — Odpowiadając na pytania, albo jest Pan ślepy, albo głuchy, albo po prostu głu... — słowa nie dokończyłam, wstrzymując się ciut za późno, mówi się trudno — bo nie wydaje mi się, żeby nie zauważył stadka dziewczynek wesoło trzepoczących rzęsami w Pana kierunku. — Odpowiedź na pytanie numer jeden, a teraz przechodzimy do pytania numer trzy, bo drugie mi nie pasuje. — Ależ ja chciałam tylko pomóc w zauważeniu pewnego zjawiska. — Wzruszyłam ramionami, tak jak mogłam to zrobić w dosyć niewygodnej pozycji. — Ah, wydaje mi się, że możemy zakończyć dzisiejszą potyczkę. Podenerwował się Pan, ja się troszeńkę pobawiłam, muszę to szczerze przyznać — posłałam przepraszający uśmiech w kierunku Jamesa — ale naprawdę, myślałam, że troszkę trudniej Pana sprowokować, Panie Hopecraft. Zresztą ta pozycja robi się trochę niezręczna, prawdę mówiąc. — Wanda, spokojnie, zaraz ciebie puści, tylko nie panikuj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz