sobota, 21 października 2017

Od Wandy, CD James

Lustrował mnie tak bardzo chłodnymi, brązowymi oczami. No dalej, przyglądaj się mi, doskonale w końcu wiesz, że górujesz, o Panie Hopecraft.
— Oczywiście, że nie — powiedział wyjątkowo delikatnie, zamykając oczy. Hm, dziwne. Gdzie ta złość, oh, gdzie ta wściekłość moją lekceważącą postawą? — Ale trudno zaprzeczyć, że waćpanna sama się na to porwała, a gdy sytuacja ją przerosła dała nogę i zgrywa najniewinniejszy kwiatek świata. Trudno z gościem się raz, a dobrze, rozprawić? Jak rozumiem pani jest w stanie wyciągać wnioski ze wszystkiego i wszystkich? Gratuluję — zakończył swój wywód, a ja doskonale wiedziałam, że nie odpuszczę. Walczyć będę do ostatniej kropli mojej własnej krwii. Oczywiście, w dobrym stylu. Parsknęłam śmiechem, machając dłonią.
— Jak rozumiem, pan za to wie wszystko o każdej sytuacji i to pan tutaj jest od wyciągania wniosków? Gratuluję, wydawało mi się, że bycie wszechwidzącym należy do zadań stworzeń bajkowych, narratorów i bogów— odbiłam piłeczkę. No dalej, o królu złoty wszechwiedzący. — Sama się na to porwałam? Słucham, w jaki sposób? — Posłałam blondynowi najcudowniejszy i jakże najszczerszy uśmiech, na który mogłam się zdobyć. Podeszłam do niego powoli, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy, cały czas z tym kpiącym uśmiechem.
— Może powinnam jeszcze dygnąć? — dodałam po chwili. — W końcu to Pan tu jest tym najważniejszym. Kobiety do kuchni i dzieci, mężczyźni do polityki! — Zaśmiałam się. — Żarty żartami, ale naprawdę zaczynam martwić się pańskimi poglądami. — Dupek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis