— To nie ma nic wspólnego ze ślepotą, to wy jesteście szurnięci — mruknął ostro, a oczy zalśniły. Zdenerwowany. Jak łatwo wyprowadzić go z równowagi, nawet go nie obrażając. Kto wie, może gorsze dni? — Jak na osobę, która najpierw mamiła Kyo, a teraz struga głupią, masz bardzo ostry język. — Uśmiechnął się chłodno, a mnie zamurowało. Przestałam przeczesywać włosy, zamrugałam kilkakrotnie, a wargi zadrżały. Spięłam się. Zdecydowanie w złym momencie. — Podrwić z chłopaka, który trafia do społeczeństwa, którego nie rozumie, dobra zabawa była?
— Oh, czyli należysz do typu mężczyzn, którzy uważają, że to ofiara gwałtu kusi swoim ubraniem gwałciciela? Może wręcz jęczy z przyjemności? Hm? — warknęłam, patrząc na niego tak zimno, z wyrzutem, że miał czelność poruszać ten temat. Uśmiechnęłam się, dalej z chłodnym wyrazem twarzy. — Oh, przepraszam Panie Hopecraft. Idę oblać swoją twarz kwasem, w końcu to ja go kusiłam! Kto wie, może pragnęłam tego nieświadomie? Żeby się na mnie rzucił, żebym nie mogła spać, żebym czuła jego wzrok na każdym korytarzu? Tak, właśnie tego chciałam, wręcz sama mu podpowiadałam, żeby się na mnie rzucił! — krzyknęłam z wyrzutem łamiącym się głosem. Dotknęłam mokrego policzka. Nie, nie, nie! — Dla Pana wiadomości, nie, nie wszystkie rekacje damsko-męskie kończą się związkiem. O dziwo. Oj, Panie Hopecraft, spodziewałam się innych poglądów. Lub przynajmniej sprawdzenia informacji, zanim zacznie rzucać Pan wnioskami. Szkoda — wysyczałam, zeskakując z parapetu, a blond włosy opadły na moje ramiona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz