środa, 25 października 2017

Od Vene, CD Wanda

Jęknęłam cierpiętniczo na widok ponownie pomieszanych karteczek oraz wzorzystych pudełek, bijących po oczach neonowymi kolorami i wzięłam głęboki wdech, mrużąc oczy, po czym spojrzałam na pudełka i barwne oznaczniki. Jeszcze raz zaczęłam wszystko układać, powtarzając w myślach porządek kolorków. Żółte do listów, fioletowe do kolibrów, zielone do zielarstwa, niebieskie do mowoznastwa, różowe reszta zajęć, czerwone do wiadomości od rodziców - w tym czarną kropkę miały te od ojca i je miałam rzucić w cholerę, spalić, a popioły spuścić w toalecie, ewentualnie zakopać cztery metry pod ziemią. Zagryzłam nerwowo końcówkę długopisa, zastanawiając się, do czego służyła mi reszta papierzysk, skoro nie znajdowały się w odpowiednim opakowaniu z odpowiednią karteczką. Wiem, że na pewno gdzieś był list do sekretariatu związany z pracą kelnerki, a inne diabli wiedzieli, co to było. Mimo wszystko, po wygrzebaniu rzeczonego listu, wepchnęłam resztę do jednego z wolnych pudełek. Kiedy indziej się to sprawdzi.
Wzdrygnęłam się na nagły trzask drzwi, choć nie był głośny, i rzuciłam okiem na wchodzącą do pokoju Wandzie, na której twarzy malowały się przeróżne emocje. Zmarszczyłam brwi, zdejmując okulary z nosa.
— Coś się stało, Wando? — spytałam, zastanawiając się w duchu, czy przedtem kiedykolwiek miałam dłuższą rozmowę ze współlokatorką. Wiedziałam tylko, że blondynka uwielbiała rośliny, miała nadopiekuńczego braciszka z mojego rocznika i kłopoty z Kyo, którego ostatnio Foma nawet walnął w nos. Cóż, ja bym zastosowała jakieś mocne zaklęcie, a nuż straciłby pamięć na kilka dni, ale co kto woli. Złamany nos to też jakiś wybór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis