– Można powiedzieć, że uwielbiam. Co prawda z nauczycielką trochę gorzej, ale da się przeżyć. Wanda jestem. – Poprawiła kwiat wsadzony za ucho. Prześliczny, jeszcze nigdy takiego nie widziałam, ciekawe skąd go ma, trzeba się podpytać, może bym go kiedyś namalowała. Wanda, słyszałam coś o niej od Hery. Bardzo rozgadana, zawsze wesoła, tak to musi być ona. A to nie była przypadkiem siostra Fomy, tego kawoholika, który ostatnie dni przesiadywał w szpitalu, czekając, aż Dexter wybudzi się ze śpiączki, którego to znowu ugryzł smok, którego wprowadziła dziewczyna, która miała coś z Jamesem? Nie wiem, za dużo się dzieje w tej szkole. Pamiętałam tylko, że było coś ze smokiem i przeszukiwaniem pokoi. Ta wredna nauczycielka od zielarstwa zabrała mi wtedy wino, które Hera musiała schować pod moim łóżkiem, szkoda, że bez konsultacji ze mną.
Wróciłam do rzeczywistości, gdy Wanda zaczęła kręcić się na krześle, czekając na moją odpowiedź. Hm, czyli lubiła zielarstwo. Musiała być w drugim roczniku, bo jej nie kojarzyłam, ale może mimo wszystko mogła mi pomóc? Skoro aż tak to uwielbiała, to powinna wybiegać do przodu. Trochę głupio, biorąc pod uwagę, że jestem starsza i wybrałam to rozszerzenie, ale no, zielarstwo jest trudne.
– Aaaa, dobrze ci to idzie to zielarstwo? Może zachciałabyś mi pomóc z pracą domową? – Spytałam z nadzieją, wpatrując się w zielone oczy blondynki. Całkiem ładne, choć to nie ten piękny, marzycielki błękitny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz