W czasie gdy dziewczyna przeglądała ziółka, mi pozostało rozglądnąć się po pokoju bowiem mimo ostatniej wizyty, jakoś nie zwracałem uwagi na szczegóły. Było przytulniej niż ostatnio, ktoś w końcu tu żył, nie było surowo i czysto, jak wtedy, gdy przygotowywano akademiki do przyjazdu młodych gniewnych.
Z zamyśleń wyrwała mnie dłoń, która ściskała przede mną kubek ze świeżo zrobionym naparem. Delikatny "dymek" unosił się nad naczynkiem, podobny do tego, które tak często animowane są we wszystkich tych kreskówkach.
— Pomarańczowa z cynamonem i imbirem — wymruczała łagodnie. Imbir? Rozgrzewająca, tak, jak lubię. Zimno zdecydowanie nie było moim przyjacielem. Ba, zasługiwało wręcz na rangę wroga. Wielkiego, potężnego przeciwnika, którego miałem jedynie ochotę wyzwać na wojnę.
Pytanie o zainteresowania, czyli jak trafić w czuły punkt i pytanie na tyle nudne, że nikt go nie zadaje. Pel była inna, zdecydowanie inna. Ta "inność" jednak miała w sobie stanowczo zbyt dużą dawkę uroku osobistego. Charyzma, która, jak mogę wywnioskować z jej pytań i zachowania, działa tylko na nielicznych, w tym i mnie.
— Nie wiem, czy mam konkretne pasje. — Kłamstwo. Nie. Lekkie przeinaczenie prawdy na swoją korzyść. To nic takiego, prawda? Prędzej czy później i tak się wyjawię. Może lepiej było powiedzieć, chociaż jedną... chrząknąłem, spojrzałem w kubek. — Tak ochoczo częstujesz mnie herbatą. Powinienem cię zaprosić na chociaż jeden odprężający wieczór w towarzystwie świeczek zapachowych, co ty na to? — Jedna rzecz. Tyle wystarczy, prawda? W końcu jestem nudny i przy tym zostańmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz