Urocza, drobna blondyneczka. Szmaragdowe oczka, wiercące dziurę w człowieku, ociekające inteligencją, otoczone długimi, czarnymi rzęsami. Już nie powiem, że jak kał szatana, po prostu czarnymi, nie ubliżajmy ludziom tak od razu.
—Tak, tak, zgaduję, że o mnie — mruknęła cicho, poczynając okręcać włosy wokół palca wskazującego, który zakończony był ładnym, owalnym paznokciem. — Wanda Anastazja Przewalska, miło mi poznać — przedstawiła się krótko i zanim zdążyłam jakkolwiek odpowiedzieć na jej kwestię, dziewczyna mnie uprzedziła. — Jesteś tu nowa, prawda? Przyjechałaś na kolejny rocznik? Dosyć wcześnie, jeszcze nawet egzaminów nie było... Ale to może dobrze, zdążysz rozgarnąć całą szkołę. Tak, tak, zdecydowanie lepiej i wygodniej... Jeżeli mogę o to zapytać, jak się nazywasz? — Kiwałam główką niczym te pieski, które ustawiało się przy tylnych szybach samochodu. Przynajmniej tak pokazywali w telewizji, filmach, no, dosłownie wszędzie. Poprawiłam się w miejscu, podparłam boki, cicho chrząknęłam. Co za przygotowania.
— Renee Illene, całkowity świeżak w tych rejonach, przybyłam zawojować szkołę przed całą resztą, a tak na serio, to po prostu chciałam zwiać przed rodzinką. — Odpychające, nudne, jak zazwyczaj w moim wykonaniu, przedstawienie się. Nie, Renee, nie masz gadany. — A ty? Drugi? Trzeci? — Łatwo było wywnioskować, że skoro wie, że jestem nowa, musi siedzieć tu trochę dłużej niż dwa dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz